Strony

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 30

O godzinie 13, byliśmy na miejscu. Obudziłam Mikołaja i niepewnie zmierzyłam w kierunku małego domu, po chwili otworzyła mi niewysoka kobieta
-Dzień dobry, nie wiem czy mnie pani pamięta, nazywam się Klara Woźniak- strach we mnie narastał
-Oooo wiedziałam, że dziecko ci się znudzi- powiedziała z kpiną-  przykro mi nie mam już tych pieniędzy, rozwodzę się i musiałam wszystko dać prawnikowi, żeby wywalczył mi jak najwięcej majątku, ale nie bój się dziecko przyjmę
-Co pani wygaduje- krzyknęłam zdenerwowana, ale Miki ścisnął mocniej moją rękę i ogarnęłam się- Chciałam z panią porozmawiać, pomóc pani
-Mi pomóc? Niby w czym- dalej ze mnie kpiła
-Wiem, że jest pani przykro z powodu śmierci Marcina i nie może się pani z ty pogodzić
-Twoja siostra mi go odebrała, a teraz ty odbierasz mi mojego wnuka
-Nikogo pani nie odebrałam, kierowałam się dobrem Mikołaja, a takie rozwiązanie było najlepsze. Chciałam zaproponować pani, żeby nas odwiedzała i bawiła się z Mikim oraz wydaję mi się, że powinna pani skierować się do specjalisty, który pomoże pogodzić się z faktem, że Marcina i Leny już z nami nie ma
-Sama wybierz się do specjalisty- kobieta po tych słowach zamknęła nam drzwi przed nosem
Nie będę się narzucać wzięłam Mikołaja i wróciliśmy do auta.
-Mamo kto to był? Ja już widziałem tą panią z dziadkiem, dlaczego ta pani na ciebie krzyczała- zapytał smutny
-Wiesz kochanie, to była twoja babcia i jest jej cały czas bardzo smutna, że twoich rodziców już z nami nie ma
-Ale nam też jest smutno, a nie krzyczymy- powiedział odwracając twarz
-Przepraszam, że się uniosłam, w nagrodę może pojedziemy do kina, a potem na ciacho
-Taaak- ożywił się od raz, więc odpaliłam silnik
Ten dzień miał wyglądać inaczej. Mikołaj miał poznać swoją babcię od tej lepszej strony, chciałam z nią porozmawiać, no ale cóż. Nie planuj sobie niczego, bo na pewno tak nie będzie. Tak jak obiecałam pojechaliśmy do kina, Miki wybierał, więc stanęło na bajce noszącej nazwę "pudlaki"
Oczywiście seans reklam nas nie ominął, postanowiłam zrobić sobie z małym zdjęcie i wysłać Anastazji, małemu się tak spodobało i do końca przerw robiliśmy sobie zdjęcia ze  śmiesznymi minami. Choć jestem już dorosła bajka bardzo mi się podobała, ogólnie to nie wyrosłam z bajek i nie wiem czy to kiedykolwiek nastąpi. Po skończonym seansie poszliśmy do pobliskiej kawiarenki, zamówiliśmy największe ciacho z kremem, dla małego sok, a dla mnie kawa, po chwili zamówienie przyniosła nam młoda kelnerka
-Pyszne- powiedział Miki
-Noo, tylko nie mów nic wujkowi Andrzejowi- powiedziałam ze śmiechem
-Czemu?
-Wiesz sportowcy nie mogą za bardzo pozwalać sobie na takie pyszności, bo potem nie będą mogli skakać
-Czyli ja też nie mogę jeść- odsunął od siebie ciasto
-A chcesz być sportowcem?- zainteresowałam się
-No ty jesteś w klubie, wujek Andrzej i wujek Karol grają, to ja też
-Kochanie, to nie oznacza, że musisz grać. Możesz być kimkolwiek chcesz- poczułam się jak Kurek z tym tekstem
-Mówisz jak wuja Bartek- zaśmialiśmy się- to zjem to ciacho, potem będę się martwił- uśmiechnęłam się na jego słowa
-Będziemy już wracać- powiedziałam gdy skończyliśmy jeść
Przed 20 byliśmy w domu, oboje byliśmy wykończeni tym dniem, więc po kąpieli i kolacji, zasnęliśmy razem w moim pokoju.
Mamy godzinę 13, Miki już dawno w przedszkolu, a ja postanowiłam wybrać się na zakupy kupić ubrania dla małego, bo dużo rzeczy jest mu po prostu za małe. Oczywiście w moje ręce wpadło kilka ciuszków damskich. Postanowiłam wejść do butiku, wybrałam tylko buty sportowe i szpilki brązowe,
-Ile płacę- zapytałam dziewczyny
-Razem to będzie 180 zł
-Kartą mogę- zapytałam robiąc oczy kota ze shreka
-Oczywiście- po chwili już ekspedientka pakowała kartony do torby,
Chwyciłam je, momentalnie zrobiło mi się słabo, przed oczami ciemno...
Obudziłam się na jakieś sali, moim oczom ukazał się jakiś mężczyzna
-Dzień dobry nazywam się Paweł Wójcik jestem doktorem prowadzącym-
-Która jest godzina- pierwsze pytanie, które przyszło mi na myśl
-Za chwilę będzie 14- rzekł spoglądając na zegarek
-Dlaczego tu jestem
-Straciła pani przytomność, czekamy na wyniki badań. Jest pani w ciąży- takiego pytania się kompletnie nie spodziewałam
-Nie, kiedy będę mogła wyjść
-Nie jestem w stanie odpowiedzieć pani na to pytanie, bynajmniej nie teraz. Zacznijmy od początku, jak się pani nazywa
-Klara Woźniak, w torbie jest mój dowód, więc nie wiem dlaczego pan pyta
-Co dziś mamy
-Czwartek- mężczyzna sprawdził moje źrenice
-Choruje pani na coś
-Nie
-Czy w ostatnim czasie czuła się pani gorzej- pytał dalej, wszystko notując
-Może trochę
-To znaczy
-Miałam zawroty głowy, ale to nic takiego- powiedziałam bagatelizując mój stan
-Czy miała pani jakieś stresujące sytuacje w ostatnim czasie?
-Nie, kiedy będę mogła wyjść
-Mówiłem już pani, że  nie wiem. Czy zawsze jest pani blada- wzruszyłam ramionami jak dziesięciolatka- Czy podczas tych zawrotów, chciało się pani wymiotować
-Nie, to wszystko przez zmęczenie, odpocznę i będzie po problemie
-Możliwe, ale to może być coś poważniejszego. Czym się pani zajmuje?
-Jestem psychologiem
-Więc powinna sobie pani zdawać sprawę, że swojego stanu zdrowia nie można lekceważyć. Proszę teraz odpoczywać, jeśli poczuje się pani gorzej proszę zgłosić to pielęgniarce, jeśli będę coś wiedział od razu pani o tym powiem
-Panie doktorze tomograf jest wolny- powiedziała pielęgniarka
-Proszę przygotować pacjentkę- odrzekł- musimy sprawdzić czy podczas upadku, nie powstał żaden krwiak
Pielęgniarki przewiozły mnie na salę, w której miało odbyć się badanie. Cały czas się niecierpliwiłam, po 10 minutach wróciłam na salę, od razu poprosiłam pielęgniarkę o swoją torbę, z której wyciągnęłam telefon, do kogo zadzwonić
-Cześć Klara- usłyszałam głos siatkarza- co tam
-Cześć Mariusz mam do ciebie ogromną prośbę
-Zamieniam się w słuch
-Jak byłam na zakupach, to zrobiło mi się niedobrze i ktoś wezwał pogotowie, jestem w szpitalu i nie wiem kiedy z niego wyjdę, mógłbyś odebrać Mikołaja z przedszkola
-Boże święty, co się dzieje, to coś poważnego?- zapytał zmartwiony i zdenerwowany
-Nie, to pewnie ze zmęczenia, nie miałam jeszcze okazji odpocząć po mistrzostwach i to pewnie przez to, odbierzesz małego- spytałam ponownie
-Jasne, tylko przyślij mi SMSem adres, potrzebujesz czegoś?
-Nie
-W którym szpitalu jesteś
-W wojewódzkim, ale nie przyjeżdżaj, bo ja dziś wychodzę
-Dobra dziś nie przyjadę, ale Miki zostanie u nas na noc
-Dzięki, kochany jesteś, ale jak wyjdę to- nie dane było mi skończyć
-się wyśpisz- dokończył za mnie, muszę kończyć, wyślij mi adres przedszkola- chłopak się rozłączył
Wysłałam adres przedszkola atakującemu, wykonałam jeszcze telefon do Moniki, ta na szczęście, nie robiła żadnych problemów. Po godzinie wpatrzenia w sufit i oglądaniu ludzi, którzy wychodzili na salę, ujrzałam dobrze znaną mi postać, postanowiłam się odwrócić i zamknęłam szybko oczy
-Nie udawaj, widziałem, że nie śpisz
-Zabiję go, czy on nie potrafi trzymać języka za zębami- powiedziałam lekko zdenerwowana
-Mówiłaś, że on nie może przyjść, o mnie nie wspominałaś- wyszczerzył się Winiar- dlaczego wcześniej nie poszłaś do lekarza wcześniej, może byś tego uniknęła
-Nie ma co gdybać, a Wlazłego zabiję i przekonam trenera, żeby dał mu największy wycisk na treningach
-Jak mogę dać ci radę, to najpierw idź do trenera i porozmawiajcie o treningach dla Mario, a potem dopiero go zabij
-Wujek dobra rada się znalazł
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam już wyniki- przyszedł do nas lekarz
-Michał mógłbyś
-Będę przed salą- uśmiechnął się pokrzepiająco i wyszedł
-To jak- zapytałam
-Tak jak myślałem, objawy, które pani miała, większość osób lekceważy i mówi, że to zmęczenie, zresztą tak jak pani, wyniki badań wykazały, że ma pani zaburzenia związane z czerwonymi krwinkami i ilością hemoglobiny czerwonego barwnika krwi
-A bardziej po ludzku- zapytałam niczego nie rozumiejąc 
-Ma pani anemie, na szczęście, nie jest tak źle, nie musi mieć pani przetaczanej krwi, ale musi pani zostać kilka dni na obserwacji. Będziemy podawać pani lekarstwa, które powinny polepszyć pani stan, a jeśli nie potrzebna będzie transfuzja, ale to w ostateczności
-Chcę się wypisać na własne żądanie- powiedziałam gdy lekarz chciał odejść
-Słucham?
-Dobrze pan słyszał, chce się wypisać na własne żądanie
-Ma pani takie prawo, ale lepiej by było jak zostałaby pani w szpitalu. 
-Już postanowiłam
-Dobrze, zaraz przygotuję pani wypis, zapiszę tabletki i produkty których nie powinna pani spożywać i te które powinna pani jak najczęściej jeść
-Dziękuję
Po 45 minutach czekania dostałam wypis i wszystkie zalecenia. Oczywiście Winiar cały czas mnie wypytywał, powiedziałam mu, że to zwykłe zmęczenie. Chłopak postanowił, że odwiezie mnie do domu

*Michał*
Siedzieliśmy w aucie, dziewczyna cały czas wmawiała mi, że to zwykłe przemęczenie, ale jakoś nie chciało mi się wierzyć.
-Zostawiłem telefon w poczekalni, zostań tu, a ja zaraz wrócę- powiedziałem i nie czekając na odpowiedź dziewczyny wyszedłem z auta
Tak na prawdę telefon miałem cały czas w kieszeni, ale ta sprawa nie daje mi spokoju. Skierowałem się do gabinetu lekarskiego, bez pukania wszedłem. Ujrzałem tego doktora, który wcześniej przerwał nam rozmowę i od razu do niego podszedłem
-Dzień dobry nazywam się Michał Winiarski jestem przyjacielem Klary Woźniak, tej którą przywiozła dziś karetka, jak to jest możliwe, że ona już dziś wyszła- mówiłem zdenerwowany
-Proszę się uspokoić i usiąść 
-Postoję, wytłumaczy mi to pan jakoś- nie spuszczałem z tonu
-Obowiązuje mnie tajemnica lekarska, przykro mi- mówił spokojnie- pani Klara nie pozwoliła udzielać nikomu informacji na temat jej stanu zdrowia
-Czy jej stan zagraża jej życiu
-Nie mogę nic powiedzieć
-Panie doktorze to moja przyjaciółka, ona jest bardzo uparta i nic nikomu nie powie, nawet jakby umierała nikomu by nie powiedziała- zapadła niezręczna cisza- ona nie umiera, prawda?- zapytałem ze strachem
-Panie Michale, widzę że panu bardzo zależy, no cóż nie powinienem tego robić, ale może panu uda się przekonać panią Klarę do powrotu do szpitala
-Czyli to nie jest zwykłe zmęczenie
-Dużo osób bagatelizuje te objawy, ale pani Klara ma anemie 
-To poważna choroba- zapytałam, bo nic nie wiedziałem na temat tej choroby
-Pani Woźniak ma nie za dobre wyniki, jeśli się nie poprawią lub nie daj boże pogorszą to potrzebna będzie transfuzja krwi
-O matko- nie wiedziałem co powiedzieć
-Zdążyłem zauważyć, że pacjentka jest bardzo uparta i nie przekonamy jej żeby została w szpitalu. Więc proponuję, żeby pan na nią uważał, pilnował żeby przestrzegała diety, brała tabletki i chodziła na regularne badania, napiszę panu kiedy te badania powinny być- mężczyzna po chwili dał mi kartkę
-Postaram się uważać na nią, na tyle ile jest to możliwe. Wie pan mam żonę i dzieci, ale w każdej wolnej chwili będę zaglądał do Klary
-Dobrze, jeśli pan będzie miał jakieś pytania, wątpliwości czy cokolwiek to na karteczce jest mój numer telefonu, proszę dzwonić o każdej porze dnia i nocy
-Dziękuję- pożegnałem się z lekarzem i szybko wróciłem do auta
-No już korzenie zaczęłam zapuszczać- rzekła znudzona
-No wiesz każdy chce mieć zdjęcie z takim przystojniakiem- powiedziałem i odpaliłem silnik
-Jakbym słyszała Andrzeja- westchnęła- chyba będę musiała przeprowadzić z Wami rozmowę w klubie, bo popadacie w samouwielbienie
-Ty młoda, nie pyskuj wujkowi- rzekłem ze śmiechem
Podwiozłem dziewczynę do domu, oczywiście wjechaliśmy do apteki po odpowiednie lekarstwa. Brunetka chciała zmęczona i od razu po wejściu do domu idzie spać, nie chciałem się narzucać, ale powiedziałem, że jak poczuję się gorzej czy będzie czegoś potrzebowała to ma do mnie dzwonić o każdej porze. W nie najlepszym humorze wróciłem do domu.
-Tata- przywitał mnie Oliwier, gdy tylko zamknąłem drzwi
-Cześć synku, pozwolisz mi się chociaż rozebrać- chłopiec kiwnął przecząco głową
-Daj tatusiowi się rozebrać, a potem możecie się bawić ile chcecie- wsparła mnie najlepsza kobieta na świecie, synek jej posłuchał i z niecierpliwością czekał zdejmę kurtkę i buty
-No to ja nawet się tak długo nie rozbieram- westchnął i pociągnął mnie za rękę do swojego pokoju tyko przelotnie pocałowałem małżonkę. 
O godzinie 19 postanowiłem przerwać zabawę i wykąpać synka, później wróciliśmy do zabawy
-Kolacja- krzyknęła Dagmara
Wstaliśmy i wyszliśmy z pokoju
-Zapomniałeś o czymś- powiedziałem do synka
-Co?- zapytał zdziwiony
-Kapcie-pstryknąłem go w nosek, a ten poszedł do pokoju i po chwili wrócił- teraz możemy już iść
Tak bardzo mi tego brakowało, niby zwykła rzecz, nic ciekawego, powiedzieliby, ale dla mnie kolacja z rodziną to świętość, każda minuta spędzona w ich gronie to dar od Boga. Oliwier cały czas opowiadał o tym co działo się w szkole, Daga mówiła co u niej w pracy, mógłbym na nią patrzeć godzinami. I tak właśnie zapatrzony w najładniejszą istotę chodzącą po tej ziemi, zapomniałem o całym świecie
-Tatoooo- krzyknął Oli, spojrzałem na niego- no w końcu
-Przepraszam cię, możesz powtórzyć
-Przeczytasz mi bajkę
-Jasne- mały pociągnął mnie do swojego pokoju
Wybrał książkę i ułożył się delikatnie na łóżku. Byłem już w połowie książki, a mały cały czas na mnie patrzył
-Kochanie coś się dzieję?- przerwałem 
-Nic, ale boję się zasnąć
-Dlaczego?- zapytałem zmartwiony
-Bo boję się, że jutro cię już nie będzie, że będziesz gdzieś na zgrupowaniu- zamurowało mnie 
-Będę kochanie, możesz spać spokojnie, teraz będę tylko jeździł raz w tygodniu, na mecze wyjazdowe
-To dobrze- chłopiec zamknął oczy, już po chwili słyszałem jego lekkie pochrapywanie
Siedziałem na fotelu i patrzyłem na śpiącego synka, z tej czynności wyrwała mnie Dagmara, dotykając mojego ramienia. Chwyciłem jej dłoń i wyszliśmy z pokoju chłopca. Zeszliśmy do salonu i otworzyliśmy ulubione wino Dagi
-Co się dzieje- zapytała popijając czerwoną ciecz
-Cieszę się, że Was mam. Nie wiem co bym zrobił gdyby Was nie było
-Nie ma co gdybać, jesteśmy i zawsze będziemy razem. Co z Klarą
-Tu już trochę gorzej, ma anemie, ale nie chciała zostać w szpitalu
-I co teraz
-Wiesz Klara jest uparta, ona nic mi nie chciała powiedzieć, wszystko wyciągnąłem od jej lekarza, prosił mnie, żebym jej pilnował, ale ona mi nie będzie chciała mnie słuchać
-Ja też ją będę pilnowała, pogadam jeszcze z Paula i damy radę
-Kochana jesteś- pocałowałem ją

***
Mamy kolejny rozdział. Podoba się?
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ






sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 29

-To nie tak, że zdradziłem Klarę, bardzo ją kocham. To przez moją byłą -podrapał się po głowie i cicho powiedział-narzeczoną
-Powiedz, że się przesłyszałam
-Nie. Wydawało mi się, że ją kocham, rodzice mi to wmówili, 2 tygodnie przed ślubem, złapały mnie wątpliwości, zawsze gdy coś mnie dręczyło szedłem do babci i to ona uświadomiła mi to. Uświadomiła mi, że to zwykłe zauroczenie, a raczej fakt tego, że nie chciałem być sam i byliśmy ze sobą z przyzwyczajenia. Poszedłem do niej jej to powiedzieć, wpadła w wściekłość, lecz tego samego dnia jej przeszło, tak mi się wydawało. Nie chciałem mówić o tym rodzicom, bo to była ich ulubienica. Martyna miała w głowie plan, który niestety wcieliła w życie jeszcze tego samego wieczoru. Wmówiła moim rodzicom, że jest w ciąży, a ja jak się o tym dowiedziałem to wpadłem w furię i niby ją uderzyłem i kazałem usunąć tego bękarta, po czym z nią zerwałem. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca, lecz rodzice mi nie uwierzyli, byli źli, że mają takiego syna, i że nie tak mnie wychowali. Spakowałem wszystkie swoje rzeczy i pojechałem do Karola. Dostałem propozycję ze Skry i bez zastanowienia ją przyjąłem.  Stałem się zimnym, bezdusznym draniem, któremu zależało tylko na seksie, koszulka musiała należeć do jednej z nich, ale uwierz mi, odkąd poznałem Klarę i uświadomiłem sobie co to znaczy miłość. Nie widzę świata poza nią.
-Wierzę ci, tylko teraz ty musisz podjąć decyzję czy powiesz prawdę Klarze czy nie. Jeśli jednak nie, to koszulka należała do mnie. Nie zrobiłeś nic złego, bynajmniej mam taką nadzieję
-Mówię prawdę
-Bo jak nie to będzie z tobą źle, bardzo źle
Chłopak mocno mnie przytulił i szepnął ciche dziękuję, staliśmy dość długo w tej pozycji, nagle usłyszeliśmy głośne chrząknięcie
-Czy ja państwu nie przeszkadzam?- zapytał zdenerwowany Kłos
-Ja już pójdę- powiedział do mnie- A ty się tak nie spinaj, bo guma w bokserkach ci pęknie- rzekł do mojego chłopaka i już go nie było
-Ja tylko na chwilę, sorki, że przeszkodziłem- powiedział i wkurzony wybiegł z pokoju
Chciałam go zatrzymać, lecz mi się nie udało. Przecież on wie, że mnie i Andrzeja nic nie łączy. Ubrana w wygodne spodenki i  koszulkę, wyrwałam kartkę z notesu i napisałam
"Naprawdę jesteś zazdrosny o Andrzeja? Założę się, że szybko Ci przejdzie, ale nie jestem pewna czy ja dam radę. Nie szukaj mnie!" 
Zabrałam słuchawki, wyszłam z hotelu i pobiegłam w nieznanym sobie kierunku.

*Kilka godzin później*
Wróciłam do hotelu o 22.30, myślałam, że chłopak będzie spał, albo będzie gdzieś z chłopakami, niestety myliłam się, nie odezwałam się tylko podeszłam do okna
-Co ty wyprawiasz?- zapytał oburzony, podchodząc do mnie i mnie obracając tak, że patrzyłam na niego- myślałem, że jak wyjedziemy to jeszcze bardziej zbliżymy się do siebie. Najpierw robiłaś maślane oczy do Marcina, z którym przyjechałaś do hotelu przed mistrzostwami, a teraz mój najlepszy przyjaciel, a chłopak twojej najlepszej przyjaciółki-krzyknął zdenerwowany
-Pojebało cię, na serio kurwa pojebało cię.- nie wytrzymałam- Marcin to kolega z redakcji, i powiedz mi czy uważasz, że jestem taką suką, że umówiłabym się z chłopakiem mojej przyjaciółki- próbowałam być silna, ale w moich oczach pojawiało się coraz więcej łez
-No wiesz miłość nie wybiera- powiedział z kpiną w głosie- nie wiem czy wspólne wakacje to był dobry pomysł
-Powiedz mi jeszcze, że źle zrobiłeś proponując mi zamieszkanie u ciebie- nie odezwał się, uznałam to za potwierdzenie moich słów, nie chciałam ukazywać słabości przy nim, lecz łzy same wydostały się na zewnątrz- wiesz co Karol pierdol się- do naszego pokoju weszli właśnie uśmiechnięci chłopacy,
-Ooo chyba poważna kłótnia małżeńska- powiedział ze śmiechem Włodi
-Właśnie skończyliśmy-gdy zobaczył moją zapłakaną twarz, humor mu się diametralnie zmienił, a ja nie zwracając na nich uwagi z płaczem wybiegłam

*Karol
Zdenerwowany usiadłem na kanapie, moi przyjaciele zdezorientowani patrzyli to na mnie, to na drzwi, które przed chwilą zamknęła rudowłosa
-O co poszło- odezwał się pierwszy przyjmujący
-O nic, wszystko jest super
-Kłos ogarnij się i mów- rzekł Andrzej
-A ty czego tu chcesz? Mało ci jeszcze- krzyknąłem z zaciśniętą pięścią
-STOP- przekrzyknął mnie Włodarczyk- Karol wróć na kanapę, a Andrzej siadaj na fotelu- sam chwycił krzesło i usiadł na środku- o co pokłóciłeś się z Anastazją
-Wyobraź sobie sytuacje, twoja dziewczyna zostaje w pokoju hotelowym i rozmawia ze swoją przyjaciółką, nie mija 10 minut, twój najlepszy przyjaciel dostaję wiadomość, że ma 2 minuty żeby do niej przyjść. Nie ma ich ponad 30 minut, wchodzisz do pokoju, a on przytula ją i nie był to przyjacielski uścisk
-Nie wierzę, na prawdę pokłóciłeś się z Aną o mnie, do reszty cię pojebało
-Pamiętasz jak przyjechała z Marcinem do hotelu przed mistrzostwami? Jak na niego patrzyła? To był zły pomysł żeby ją tu zabrać- powiedziałem wkurzony na siebie
-Chyba jej tych bzdur nie powiedziałeś- odezwał się Wojtek
-To nie są bzdury, tylko prawda i tak, powiedziałem jej to
-Jaki kretyn- powiedzieli równocześnie chłopacy i chwycili się za głowy
-O co Wam chodzi. Jak zobaczyłeś swoją dziewczynę w łóżku z innym kolesiem to od razu z nią zerwałeś- nie panowałem nad swoimi słowami
-Posłuchaj mnie- podszedł do mnie Wojtek i kontynuował- wstaniesz teraz i pójdziesz poszukać Anastazji. Przeprosisz ją za swoje zachowanie i będziesz błagał o wybaczenie. Jak mogłeś pomyśleć, że Ane i Andrzeja coś łączy, ona nie zrobiłaby tego Klarze, a Endrju tobie. A jeśli chodzi o Marcina to ona patrzyła na niego jak na kolegę z pracy, za to jak patrzy na ciebie to co innego. To prawdziwa miłość, gdy o tobie mówi ma takie iskierki w oczach, które powodują, że zaczynam się zastanawiać czy ktoś kiedykolwiek tak na mnie spojrzy, z taką czułością. Pamiętasz raz ją prawie straciłeś i jak się wtedy czułeś? Dobrze ci z tym było? Jeśli tak to proszę bardzo, zgnij tu, ale jeśli zależy ci na niej, tak jak jej na tobie, to radzę Ci, rusz dupę i idź jej szukać- powiedział po czym wyszedł, a Wrona razem z nim. Chwyciłem bluzę i wybiegłem szukać miłości mojej życia, mam nadzieję, że nie straciłem jej na zawsze. Przed hotelem było dosyć sporych rozmiarów koło, w którym były wysokie drzewa, wokół nich były postawione ławki, na jednej z nich zauważyłem skuloną dziewczynę, wiedziałem, że to ta, której szukam. Niepewnie zbliżyłem się do niej, płakała. Zdjąłem bluzę i delikatnie okryłem jej kruche ciało, usiadłem obok i czekałem, aż się odezwie, po moich policzkach zaczęły lecieć łzy. Miałem cały świat w swoich rękach, a teraz przez niewyparzony język mogłem stracić wszystko, być zerem.
-Na prawdę jestem taką suką? Czy kiedykolwiek dałam ci do zrozumienia, że cię nie kocham, że wolę innych facetów? Dałam ci kiedyś do zrozumienia, że jestem dziewczyną, która puszcza się na prawo i lewo? Na prawdę myślisz, że byłabym zdolna zdradzić osoby, na których zależy mi najbardziej na świecie?- pytała nie powstrzymując łez, nie krzyczała co chyba jeszcze bardziej mnie bolało
-Kocham cię najbardziej na świecie i wiem że jestem skończonym idiotom, który na ciebie nie zasługuje. Ale jeśli mi wybaczysz, będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Przepraszam cię za to co powiedziałem, ja tak w ogóle nie myślę. Wiem, że nigdy nie zrobiłabyś mi takiego świństwa, a tym bardziej Klarze. Kocham cię- powiedziałem cicho, jakbybyła to moja największa tajemnica
-Przytul mnie- szepnęła ledwo słyszalnie, uczyniłem to, znów miałem cały świat w swoich ramionach -kocham cię, ale proszę zanim coś powiesz to pomyśl, słowa czasem bolą bardziej, niż najgorsze tortury

*Wojtek*
Wróciłem do pokoju, chwyciłem słuchawki i najgłośniej jak mogłem puściłem muzykę, podszedłem do okna i usiadłem na parapecie. Po chwil zauważyłem wybiegającego z hotelu Karola, który zaczął się rozglądać i podszedł do dziewczyny siedzącej na ławce. Zdjął bluzę i okrył ją, zapewne była to Anastazja. Siedzieli i nie odzywali się, wiem, że w takich chwilach cisza boli najbardziej. Albo mi się wydawało albo Kłos płakał. Nie dziwię mu się, wiem jak bardzo kocha Anę, świata poza nią nie widzi, ona zresztą też. Zdjąłem słuchawki i pokazałem Wronie, że ma podejść
-Świetna z nich para- rzekł mój przyjaciel
-Miejmy nadzieję, że mu wybaczy. Temu debilowi jak coś się wryję na banie, to nie ma zmiłuj. Powinien pogadać z Klarą, może da się to leczyć- spojrzałem na towarzysza i wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem, tego mi było trzeba
-Pogodzą się - pokazał na okno Wroniasty
-Takiej dziewczyny to ze świecą szukać- powiedziałem siadając na hotelowym łóżku, chłopak uczynił to samo- teraz mów o co chodziło Karolowi
-No tak jak mówiłeś, jak mu coś wejdzie do głowy to nie wyjdzie- powiedział unikając odpowiedzi
-Dobra koniec bajek, trochę za dużo niedomówień jak na raz
Przyjaciel opowiedział mi całą historię, Anastazja postąpiła moim zdaniem słusznie. Pewnie Karol nie wysłuchał nawet swojej dziewczyny i od razu na nią naskoczył. Nie wszystko co zobaczymy jest do końca prawdą, co innego zobaczyć jak przyjaciele się ściskają, a co innego zobaczyć ich razem w łóżku. Oczywiście, że nie mam żadnych pretensji do Kłosa, tylko wróciły niepotrzebne wspomnienia. Relacje między mną a blondynem nie ulegną zmianie. Wyczerpany dniem postanowiłem iść do łazienki.

*Klara*
Zmęczona położyła się na łóżku. Niestety zawroty powtórzyły się jeszcze 2 razy. Chwyciłam telefon i napisałam do Moniki, że jutro nie będzie w przedszkolu Mikołaja, bo wyjeżdżamy, później komórkę odłożyłam na szafkę. Niby byłam zmęczona, ale nie mogłam zasnąć, co chwile się kręciłam. Co zamykałam oczy miałam złe przeczucia, względem Anastazji i chłopaków, którzy są razem na wakacjach. O godzinie 2 chwyciłam telefon i weszłam na fb, dostępny był Wojtek i kilkoro moich znajomych, napisałam do chłopaka czy u nich wszystko w porządku. Po chwili odpisał, że Karol i moja przyjaciółka się pokłócili, ale już jest wszystko w porządku. Pisząc, byłam tak zmęczona, że zasnęłam.
-Mamo, wstawaj- Mikołaj lekko pooszarpywał moje ramie
-Cześć kochanie, a co ty tak wcześnie robisz?- zapytałam zaspana
-Wies, zaspaliśmy i nie zdązymy do pzedszkola. Zrobiłem nam śniadanie- powiedział wskazując na tacę
-Kochany jesteś, siadaj- podniosłam się i pokazałam że ma usiąść na łóżku, chwyciłam miseczki z mlekiem i płatkami, jedną podałam chłopcu, a drugą wzięłam dla siebie- pyszne
-Dziękuję
-Mam nadzieję, że nie dochodziłeś do gazówki- powiedziałam, gdy poczułam, że mleko jest ciepłe
-Nie, no mamo, pzecież wiem, że jestem za mały, mikrofali użyłem- uniósł jeden kącik ust do góry i kiwnął kilka razy głową
-Kochany jesteś
-Czyli dziś cały dzień się baaawimy- krzyknął
-Niestety- zgasiłam jego entuzjazm- zjemy śniadanie, ubierzemy się i wyjeżdżamy
-Gdzie?- zapytał
-Zobaczysz- skończyliśmy śniadanie
Ubrałam chłopca, potem poszłam do łazienki. Już się nauczyłam, że dzieci trzeba mieć cały czas na oku, więc wzięłam potrzebne kosmetyki oraz lusterko i poszłam do pokoju, w którym bawił się mój synek.
-Zbieraj się- powiedziałam gdy skończyłam makijaż
Poszliśmy na korytarz, już mieliśmy wychodzić gdy usłyszałam
-Muszę do ubikacji- rzekł błagalnie
-Pytałam się- westchnęłam głośno- dobra szybko
Gdy mały poszedł do toalety, ja weszłam do jego pokoju, spakowałam kilka zabawek i mogliśmy już wychodzić. Wjechaliśmy jeszcze do biedronki po prowiant na drogę. Przy wyjeździe z Bełchatowa zatrzymała nas policja, co było bardzo dziwne, bo z racji tego że jechałam z Mikim uważałam na drodze
-Dzień dobry starszy posterunkowy Mikołaj Kruk, dowód osobisty i rejestracyjny poproszę
-Mamo, mamo jedziemy, nie chcę czekać- zaczął się wiercić
-Mikołaj-krzyknęłam, szukając w torebce portfela z dokumentami
-Przepraszam bardzo, chyba nie jesteśmy na ty- powiedział policjant, na co głośno westchnęłam
-Do syna mówiłam- powiedziałam lekko zdenerwowana, wyjęłam z torebki zabawki dla chłopca
-Widzę że kobiety wszystko mają w torbie- mały się uspokoił, a ja szybko znalazłam portfel
-Jak pan widzi- podałam mu dokumenty- dlaczego jestem zatrzymana, co jak co, ale z dzieckiem jadę przepisowo
-A bez dziecka to już nie- zapytał ze śmiechem
-To nie tak
-Dobrze wszystko w porządku, musimy sprawdzić jeszcze czy jest pani trzeźwa
-No nie wierzę, pan sobie żartuję ze mnie
-Nie- dmuchnęłam w alkomat, mundurowy oddał mi dokumenty- bezpiecznej drogi i miłego dnia
-Cześć- krzyknął Miki
-Mikołaj-krzyknęłam, obaj spojrzeli na mnie- przepraszam pana bardzo za niego, zazwyczaj jest grzeczniejszy
-Nic się nie stało, mam syna w jego wieku Arka, wiem jakie dzieci są- uśmiechnął się
-Ale i tak bardzo przepraszam
-Nie ma za co, do widzenia
-Mam nadzieję, że nie w tych okolicznościach - pokazałam Mikołajowi, że ma coś powiedzieć
-No co? Pan przecież się nie obraził
-Dobrze nie będę już pani zatrzymywał bezpiecznej drogi
Zamknęłam okno i wróciłam na drogę.
-Mikołaj tak nie można się zachowywać, nie znasz pana i nie rozmawiaj ze starszymi jak z kolegami
-Dobrze- powiedział od niechcenia, spojrzałam na niego srogim wzrokiem- dobrze- poprawił ton
O godzinie 13, byliśmy na miejscu. Obudziłam Mikołaja i niepewnie zmierzyłam w kierunku małego domu


***
Przepraszam, że tak późno, ale mam nadzieję, że warto było czekać. Podoba się?

CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ