piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 22

Druga piłka meczowa dla Polski... Wallace na zagrywce... Mika, Zagumny, Wlazły...KONIEC...JESTEŚMY MISTRZAMI ŚWIATA
Chłopcy wpadają w nieopisaną euforie. Po moich policzkach lecą łzy, łzy szczęścia. Koło mnie pojawia się Mikołaj. Biorę go na ręce, podbiega do mnie Andrzej i krzyczy, że są mistrzami. Przytula mnie i chłopca. Mały mnie zdradził i po chwili był już na rękach Wronki. Pocałowałam go namiętnie, otarł moje łzy. Po całej ceremonii i spędzeniu czasu z kibicami oraz dziennikarzami udaliśmy się do klubu. Oczywiście drugie połówki naszych mistrzów też są. Stephane załatwił 2 opiekunki więc nie musimy martwić się o swoje pociechy. Cały lokal był zarezerwowany dla nas, mogliśmy świętować w swoim towarzystwie. Bawiliśmy się świetnie, dużo alkoholu, jeszcze więcej tańczenia. Na parkiecie tańczyłam chyba z wszystkim siatkarzami, sztabem i nawet z Philllipem :). Wiwatowaliśmy do 4 nad ranem. Na szczęście kierowca autobusu był tak kochany, że przyjechał po nas i wszyscy udaliśmy się do hotelu. Nie ukrywam, że było trochę tłoczno, ale bezpiecznie dotarliśmy na miejsce, później każdy udał się do swojego pokoju. Gdy otworzyłam drzwi ujrzałam śpiącego chłopca o obok młodą dziewczynę
-Bardzo pani dziękuję- powiedziałam trochę podchmielona
-Nie ma za co, ja już sobie pójdę- rzekła i wyszła
Położyłam się obok Mikołaja i z uśmiechem na twarzy zasnęłam.
Obudziłam się o 12, Miki jeszcze spał. Zabrałam rzeczy i poszłam do łazienki. Wzięłam gorący prysznic, dokładnie wytarłam ciało, ubrałam przygotowane ciuchy, umyłam zęby i umalowałam się. Gotowa wyszłam, ujrzałam chłopca, który spokojnie siedział na łóżku
-Wyspałeś się- zapytałam przewieszając wilgotny ręcznik na krześle
-No jasne, ale jestem trochę głodny
-Ubierzemy się i zejdziemy na stołówkę
-Oki
Tak jak powiedziałam tak też zrobiliśmy. Gdy chcieliśmy wychodzić, wszedł nam ktoś do pokoju. Tym kimś okazał się Andrzej
-Wybieracie się na obiad- zapytał całując mnie
-Tak, właśnie wychodziliśmy, mój mistrzu
-Jak to pięknie brzmi- rzekł z uśmiechem
-Idziemy, głodny jestem- odezwał się najmłodszy z grona
-Tak już
Andrzej złapał moją dłoń, na drugiej ręce trzymał Mikołaja. Tak weszliśmy na stołówkę, usiedliśmy koło Karola i Anastazji. Po skończonym posiłku w wyśmienitych humorach ruszyliśmy do naszego pokoju. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym na kogoś nie wpadła.
-Kuba?-pytam z niedowierzaniem
-Klara?
-No ja wszędzie poznam tą rudą czuprynę -przytuliliśmy się- co ty tu robisz
-Razem z Kurkiem dostaliśmy bilety od Cichego na wczorajszy mecz, a tak poza tym to gratuluję - skierował się do Kłosa i Wrony
-Dzięki- powiedzieli razem
-A to kto- powiedział kucając przy malcu- twój synek?
-Tak
-Czemu nic nie mówiłaś- zapytał rozczarowany
-Trochę dłuższa historia, kiedyś ci opowiem
-A jak masz na imię-skierował pytanie do chłopca
-Mikołaj
-Bardzo ładnie- poczochrał czuprynę chłopca i wstał- ja lecę na obiad, może później się spotkamy- zapytał
-Dam ci jeszcze znać, bo nie wiem kiedy dokładnie wyjeżdżamy 
-No dobra to się zdzwonimy jeszcze
Wymieniliśmy się numerami i ruszyliśmy dalej. Ana z Karolem mieli bekę z Andrzeja, bo ten był zazdrosny. Z przyjaciółmi rozstaliśmy się pod pokojem dziewczyny, a my w milczeniu poszliśmy do mnie. Siatkarz odłożył Mikiego i chciał wyjść z pokoju, lecz mu na to nie pozwoliłam.
-Kochanie o co chodzi- zaczęłam
-O nic- mówił z lekką złością
-Jesteś zazdrosny o Kubę
-Ja? Zazdrosny? Oczywiście, że nie. W sumie to jesteśmy razem, ale tak jakbyśmy nie byli. Wstydzisz się mnie i ukrywasz nasz związek. Nie, wcale nie jestem zazdrosny
-Jejuś Andrzej, zachowujesz się jak małe dziecko. Nigdy się ciebie nie wstydziłam, nie chciałam zepsuć twojej opinii. A o Kubę nie musisz być zazdrosny
-Przepraszam- powiedział spuszczając głowę- Skąd w ogóle go znasz
-Jarskiego? Nasze babcie mieszkały blisko siebie, zawsze je odwiedzaliśmy w wakacje no i tak się poznaliśmy.
-Nie mówiłaś, że znasz Jakuba Jarosza
-Bo nie pytałeś. Jesteś jeszcze obrażony
-Trochę - pokazał na swój policzek
Wspięłam się na palce i chciałam złożyć pocałunek na wskazanym wcześniej miejscu lecz chłopak się obrócił tak, że natrafiłam na jego usta.
-Już po fochu?- zapytałam gdy oderwaliśmy się od siebie
-Tak
Po chwili usłyszeliśmy pukanie do drzwi, poszłam otworzyć, gościa wpuściłam do środka
-Przepraszam że wam przeszkadzam gołąbeczki, ale chciałem poinformować, że wyjeżdżamy za 2 godziny - rzekł trener
-My? Ja nie jadę - odezwałam się od razu
- Jak to - zapytał zdziwiony
-Tak to, po pierwsze to wasz sukces, a po drugie jesteśmy strasznie zmęczeni- wskazałam na siebie i chłopca oglądającego bajkę- a muszę jutro iść do przedszkola małego
-Po pierwsze to jest nasz sukces, po drugie nie tylko ty jesteś zmęczona, ale rozumiem, spotkamy się jutro w Bełchatowie.
-Dziękuję Stephane
-Nie masz za co, to ja dziękuję że nam pomogłaś
Pożegnałam się z chłopakami i zaczęłam się pakować. Po skończonej czynności napisałam do Any o której wyjeżdżamy. Ustaliłyśmy, że pojedziemy jak chłopacy wyjadą. Na całe szczęście rudowłosa miała w bagażniku fotelik dla mojego urwisa. Marcin okazał się być bardzo sympatycznym chłopakiem i bardzo przystojnym :D. Po pożegnaniu wyruszyliśmy w trasę. Nie mogłam uwierzyć, że chłopak mieszka w sąsiedztwie, a my ani razu na siebie nie wpadliśmy, ani nic takiego. Podróż minęła nam bez większych postojów czy korków.
Czuję, że dzisiejszy dzień będzie trudny. Poranek zaczął się źle, Mikołaj nie chciał zjeść śniadania, ani się ubrać. Nasze negocjacje przy stole przerwał dzwonek do drzwi. Zdziwiona wstałam od stołu, przecież Andrzej jest jeszcze w stolicy.
-Dzień dobry panie Zbyszku, zapraszam- powiedziałam szerzej otwierając drzwi- może panu uda się przekonać małego, żeby zjadł chociaż pół kanapki
-Dzień dobry Klarko, na początku to gratuluję złota, z zaciśniętymi kciukami oglądałem każdy mecz i wspierałem chłopaków
-Dziadek- przybiegł Miki i rzucił się na mężczyznę
-Miałem dla ciebie prezent, ale słyszałem, że ktoś nie chcę się ubrać i zjeść śniadania
-Oj dziadku, ja nie jestem głodny- powiedział ciągnąc mężczyznę do swojego pokoju
-O nie młodzieńcze, najpierw śniadanie, a potem możemy pogadać
-No dobrze- powiedział z grymasem wymalowanym na twarzy
Gdy w końcu mój synek zaczął jeść śniadanie, poprosiłam pana Kamińskiego za barek tak żebyśmy mogli porozmawiać na spokojnie i widzieć Mikołaja
-Panie Zbyszku mam wielką prośbę, mógłby zostać pan z Mikołajem, bo muszę załatwić kilka spraw, a nie chciałabym go ciągnąć ze sobą - zaczęłam
-Oczywiście słonko, że zostanę z moim wnuczkiem, nie musisz się o nic martwić
-Nie wiem jak mam dziękować
-Nie dziękuj, chociaż trochę ci pomogę
-Postaram się wrócić jak najszybciej
Poszłam ubrać buty i jesienną kurtkę, pożegnałam się z chłopczykiem, wzięłam torebkę i wyszłam. Pan Zbigniew nalegał, żebym wzięła jego samochód, był bardzo uparty, więc niechętnie się zgodziłam. Pierwszy punkt na liście to przedszkole Mikołaja, do którego chodził przed wakacjami. Po 20 minutach drogi, byłam już na miejscu. Skierowałam się do gabinetu pani dyrektor.
-Dzień dobry- powiedziała młoda kobieta- proszę usiąść, w czym mogę pomóc
-Dzień dobry, rozmawiałam z panią 2 tygodnie temu w sprawie Mikołaja Kamińskiego
-Tak, pamiętam. Chłopiec może przyjść już jutro. Tylko mam kilka pytań. Mamy już połowę września, co chłopiec robił przez ten czas
-To trochę skomplikowana sprawa. Jak pani wie, rodzice Mikołaja zginęli w wypadku niecałe pół roku temu i to ja teraz się nim zajmuję. Żeby nas utrzymać to muszę pracować. Pracowałam z reprezentacją Polski jako psycholog, prezes zgodził się, aby Mikołaj był ze mną. I dopiero wczoraj wróciliśmy
-No dobrze, w takim razie proszę przyprowadzić małego jutro na 8. Przedszkole będzie otwarte do 16, oczywiście dziecko można odebrać już po 14- powiedziała miło
-Dziękuję pani bardzo
-Przepraszam, ale mam jeszcze jedno pytanie. Skoro  pracowała pani z reprezentacją to jak teraz pani będzie utrzymywać siebie i chłopca. Możemy pani pomóc wypełnić wniosek- zaczęła przekładać papier
-Dziękuję, ale to nie będzie potrzebne, mam pracę. Ale doceniam to jak pani dba o swoich podopiecznych.
-Mam małą prośbę, mogłybyśmy mówić sobie po imieniu?- zapytała uśmiechnięta
-Jasne, Klara
-Monika, nie będę cię już zatrzymywać
-Mam tylko jedno pytanie. Moje godziny pracy są rozciągliwe, czy może go odbierać ktoś poza mną?
-Tak jasne, tylko przynieś nam pisemną zgodę i nie ma problemu
-To super, do jutra
-Cześć
Zadowolona wyszłam z przedszkola. Teraz całkiem inny kierunek. Przecież dawno nie byłam u... Leny i Marcina. Zaparkowałam auto przy cmentarzu. Wzięłam torebkę z siedzenia obok i wyszłam. Po zamknięciu samochodu przeszłam na drugą stronę, stała tam starsza pani ze stoiskiem. Kupiłam ulubione, białe róże Lenki i czerwone róże dla Marcina oraz dwa znicze i zapalniczkę. Odnalazłam miejsce gdzie byli pochowani rodzice Mikołaja. Ułożyłam zakupione wcześniej rzeczy na bok, poszłam na koniec cmentarza po przyrządy do posprzątania nagrobka. Wróciłam i wzięłam się do pracy, po skończonej czynności do wazonika ułożyłam róże i zapaliłam znicze. Wykonałam znak Krzyża
-Cześć Lenka, witaj Marcinie, Jak tam u was na górze?- mówiłam cicho- ostatnio trochę się u nas dzieję. Jestem szczęśliwa z Andrzejem, który uwielbia waszego synka. Zdobyliśmy Mistrzostwo Świata, Wrona dedykował ten medal mi, Mikołajowi i Wam. Mam nadzieję, że się nie gniewacie, że zgodziłam się aby Miki mówił do mnie mama, ale nigdy nie pozwolę, żeby Was zapomniał. Kocham Was, czuwajcie nad nami- pojedyncza łza uwolniła się spod mojej powieki, pozwoliłam jej swobodnie zlecieć na ziemi.
Wyszłam z cmentarza, uśmiechnęłam się serdecznie do starszej kobiety i skierowałam się do auta. W drodze powrotnej wpadłam jeszcze do biedronki i zrobiłam zakupy. Po dotarciu do mieszkania z 4 siatkami, zauważyłam siedzącego w salonie pana Zbyszka.
-Coś się stało- zaczęłam, mężczyzna lekko podskoczył na kanapie- przepraszam nie chciałam pana przestraszyć
-Nic się nie stało, nie słyszałem jak weszłaś. Mikołaj śpi, ja już będę leciał
-Dziękuję bardzo za opiekę i samochód. Ma pan jakiś problem
-Dlaczego pytasz
-Widzę, jest pan jakiś taki smutny
-Nie chcę Cię zanudzać moimi problemami
-Co pan wygaduje, proszę wrócić do salonu, ja zrobię kawę i porozmawiamy
-Jesteś strasznie uparta- powiedział wchodząc z powrotem  do salonu
-Wiem
Kubki z parującą cieczą postawiłam na stole. Usiadłam na fotelu i czekałam, aż starszy mężczyzna się przede mną otworzy, nie naciskałam
-Mikołaj pytał się o której wróci jego mama, osłupiałem lecz on mi wyjaśnił całą sytuację
-Pomyślałam że tak będzie lepiej, Miki mi się zapytał
-Nie denerwuj się, ja wszystko wiem i chciałbym ci podziękować. To mu pomoże, powinien mieć kochających rodziców, nawet jak prawdziwych już nie ma wśród nas- uśmiechnął się w moją stronę- złożyłem pozew o rozwód, moja żona po śmierci Marcina jest nie do wytrzymania, jest bardzo agresywna. Cały czas obwinia mnie o to, że Mikołaj jest z tobą. Ona nie rozumie, że pieniądze to nie wszystko i że u ciebie mały będzie czuł się najlepiej. Kiedyś zaproponowałem jej żebyśmy was odwiedzili, ale ona na mnie naskoczyła. Dziękuję ci za to, że nie zabroniłaś mi widywać się z moim kochanym wnuczkiem. Nie wiem co bym wtedy zrobił, stracił bym wszystko
-Panie Zbyszku, bardzo mi przykro, że się pan rozwodzi, chociaż wydaję mi się, że dobrze pan postąpił. Ma pan nasze pełne wsparcie, stał się pan ważnym członkiem naszej rodziny. Widzę że zależy panu na szczęściu wnuczka, więc nie mam zamiaru niczego panu zabraniać. Mikołaj cieszy się że ma takiego dziadka. Głowa do góry, wszystko będzie dobrze. Jeżeli nie chce pan mieszkać z żoną, to może pan mieszkać tu
-Dziękuję, za to że po mimo tego co z moją jeszcze żoną zrobiliśmy traktujecie mnie jak rodzinę. A co do mieszkania to nie mieszkam już z Elżbietą, wykupiłem mały domek, 25 minut drogi stąd. Bardzo się cieszę, że Marcin miał kontakt z takimi mądrymi ludźmi
-Miło słyszeć mi te słowa
-Mamo głodny jestem- powiedział wchodzący do pokoju brunecik
-Nie wierzę ty jesteś głodny? Może zamówimy pizze, nie zdążyłam nic zrobić
-Może być
Zauważyłam że dziadek Zbyszek wstaje
-Pan zostaje z nami. Miki zabierz dziadka do pokoju i się pobawcie. Ja zamówię obiad i zadzwonię jeszcze do cioci. Lubi pan zwykłą, ser, szynka, pieczarki
-Oczywiście
Zadzwoniłam do Anastazji, poinformowała mnie, że nie wie o której będzie w domu, ale zje gdzieś na mieście. Rozłączyłam się i wykonałam drugi telefon tym razem do pizzerii. Złożyłam zamówienie, powinni być za 30 minut. No nic, rozpakowałam zrobione wcześniej zakupy, wyjęłam łyżeczki z szuflady i z trzema monte ruszyłam do pokoju małego szkraba
-Pizza będzie za jakieś 30 minut, więc przyniosłam coś- wyjęłam zza pleców
-MONTE-krzyknął mały Kamiński
Już po chwili każdy się zajadał tym małym smakołykiem. Postanowiłam zostać w pokoju i przyłączyć się do zabawy. Przerwał na dzwonek, oczywiście był to dostawca, zapłaciłam i zawołałam pana Zbyszka i jego oczko w głowie do salonu. Śmiechom nie było końca, pan Zbigniew opowiadał nam historie ze swojego życia. Zupełnie straciłam poczucie czasu. Do rzeczywistości przywrócił mnie dźwięk zamykanych drzwi. Odruchowo spojrzałam na wyświetlacz telefonu który wskazywał, że zaraz będzie 18. O MATKO Z CÓRKĄ...

***
Mała niespodzianka :* Czekam na wasze opinie :)
W następnych rozdziałach będzie więcej Anastazji, obiecuję :*
Miłego weekendu :)
Ale upał!!!

11 komentarzy:

  1. Co oznacza ta 18.?? Jak mogłaś skończyć w takim momencie? :DD
    Rozdział jak zawsze cudowny ;)
    Podziwiam Cię, że na takim upale dałaś rade napisać rozdział :D
    Czekam na następny <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mała tajemnica :) Co do upału to jest nie do wytrzymania
      Dziękuję :* Pozdrawiam

      Usuń
  2. Rozdział jak zwykle cudowny <3 i przyłączam się do pytania Ewelin o co chodzi z t 18? A i jeszcze jedno na stronce napisałaś że pozdrawiasz z nad jeziora czy byłaś na Chmielnikach?? ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :* Pozdrawiam :)
      Nie, byłam w Wąsoszu

      Usuń
  3. Dziękuję :* Pozdrawiam :)
    Nie mogę się doczekać 1 rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział :-* mam nadzieję, że szybko nam powiesz co ma się wydarzyć o tej 18 :-D . Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  5. http://florencjalove.blogspot.com/ dasz koma szczerego?

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny *.*
    I te ciary oraz łezka wzruszenia podczas wspomnień MŚ <3
    Wspaniale Wronka dogaduje się z Mikim. Rozumiem w pełni chłopaka i Jego podejście do owej sytuacji...moim zdaniem są osobami publicznymi (szczegonlie Andrzej) ale życie prywatne również posiadają więc skoro się kochają to opinia publiczna nie jest tu jakimś wielkim problemem.
    Hahhaja Andrzej zazdrosny o Jarskiego xD zazdro dla Klary że zna tak dobrze atakującego ;P
    Ojciec Marcina jest bardzo wyrozumiałym, szczerym, uczuciowym i pomocnym człowiekiem. Wreszcie przejrzał na oczy choć nie wiem czy dobrze postąpił...Jego żona potrzebuje pomocy...tak jak On straciła syna ale teraz traci i męża może jakaś pomoc zewnętrzna by się Jej przydała.
    Monika chce pomóc i przeczuwam że jakby się coś działo to Klara może na Niąliczyć ^^
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytam ten rozdział, a tu koniec- za szybko mi on się skończył!
    Wrona to super tata!
    Ale żeby być zazdrosnym o Rudego?! No nie !
    Super, że dziadek Mikiego sie nim interesuje, nawet robiąc to wbrew eks żonie!
    Scena na cmentarzu mnie mega wzruszyła!
    Do nastepnego!

    OdpowiedzUsuń

Dziewczyna uwielbiająca siatkówkę. Uwielbiam czytać i oglądać filmy.