sobota, 25 czerwca 2016

Rozdział 51

*Anastazja*
Obudziłam się i spostrzegłam, że jestem w pokoju pielęgniarek. Gdy składałam koc, którym byłam przykryta do pomieszczenia weszła jedna z sióstr
-Wyspała się pani?- zapytała z uśmiechem
-Tak, tak, bardzo przepraszam za problem
-Jaki problem, my tu i tak rzadko jesteśmy, na tym oddziale nie można się nudzić
-W to akurat nie wątpię, a jak Kacperek
-Śpi jak aniołek, ale spokojnie ma taka ochronę, że nie ma co się martwić
-Jaką ochronę- zapytałam zdezorientowana
-No pan Nikodem, Karol Kłos, Andrzej Wrona i jakaś dziewczyna, skądś ją znam, ale nie mogę sobie przypomnieć
-Jak to? Co oni tu robią? Jest pani pewna, że to oni?- zapytałam kompletnie tego nie rozumiejąc
-No tak to oni byłam z wnuczką na meczu Skry, to na pewno oni
-Bardzo dziękuję- powiedziałam i wyszłam
Oczywiście skierowałam swoje kroki pod salę, w której leżał mój syn. Klara gdy tylko mnie zobaczyła, wstała z miejsca, podbiegła do mnie i przytuliła
-Co wy tu robicie- zapytałam zdenerwowana
-Też miło Cię widzieć- odezwał się złośliwie Wrona
Spojrzałam wymownie na Nikodema, byłam na niego cholernie zła przecież prosiłam go, aby ich nie powiadamiał. Mój wzrok mówił jedno "jak zostaniemy sami to nogi z dupy ci powyrywam". Na dodatek nie musiałam nic im mówić, ponieważ rozgrywający o wszystkim dokładnie ich poinformował. Klara oczywiście miała do mnie ogromny żal, ale wytłumaczyłam jej, że nie chciałam obarczać ich swoimi problemami, a po za tym dobrze wiedziałam, że stęskniła się za Mikołajem i Andrzejem i przed kolejną siatkarską imprezą powinna z nimi spędzić każdą wolną chwilę. Argumenty niekoniecznie do niej przemawiały, ale dobrze wiem, że ona długo nie potrafi się gniewać. Wrona natomiast miał pretensje, że o wszystkim dowiaduje się ostatni. Mu akurat wystarczyło powiedzieć jedno zdanie "Nie powiedziałam z prostego powodu, wszystko wypaplałbyś Karolowi na poczekaniu, a ja chciałam sama go o wszystkim poinformować" Ojciec mojego dziecka natomiast nie odezwał się ani słowem tylko siedział trzy krzesełka od nas. Patrzyłam na niego i zdałam sobie sprawę jak cierpi. Szczerze mówiąc nigdy nie widziałam go w takim złym stanie psychicznym. Chciałam do niego podejść, przytulić się i powiedzieć że wszystko jakoś się ułoży, ale... No właśnie zawsze jest jakieś ale. Niko jakby czytał mi w myślach i zaproponował Klarze oraz Andrzejowi by przenocowali w naszym mieszkaniu. Wroniasty rzucił tylko kluczykami do swego przyjaciela i odeszli. Zostaliśmy sami
-Czemu nie dałaś w ogóle żadnego znaku, że na świeci jest już mój syn?- zapytał, ale nie czułam w jego głosie złości czy żalu, raczej smutek
-Nie chciałam do ciebie dzwonić, myślałam że sama sobie poradzę. Chciałabym wychować naszego syna sama- powiedziałam pewnie
-Słucham?
-Nie chcę mieszać ci w życiu. Chcesz płać alimenty, nie chcesz to nie, jakoś damy sobie radę sami. Nie chcę być zależna od ciebie
-Nic się nie zmieniłaś- zaśmiał się i pokręcił głową- nie pozwolę ci na to, to jest również mój syn, przecież wiatropylna nie jesteś- czułam że z każdym słowem, atmosfera między nami staje się luźniejsza
-Nie będę Ci utrudniała kontaktów, przecież wiesz jaki mam stosunek do tego, ale jak masz go widywać raz na ruski rok, to wolałabym tego uniknąć
-Wiesz jaką mam pracę, ale w każdy wolny dzień będę przyjeżdżał tu by choć chwilę z nim spędzić, będę o Was walczył-podniósł swój wzroki i spojrzał mi prosto w oczy
-Nie wiem czy ta walka ma sens- powiedziałam zgodnie z prawdą
-Posłuchaj- chłopak wstał, by po chwili kucnąć przede mną, schował moje dłonie w swoich- będę walczył o ciebie każdego dnia, do ostatniego tchu. Ta walka ma sens, bo cię kocham- chłopak patrząc głęboko w moje oczy podniósł moje dłonie i złożył na nich delikatny pocałunek
Nie wiedziałam jak mam się zachować, poczułam się tak jak dawniej, bezpieczna i kochana. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie, by on był cały czas obecny w moim życiu
-Przepraszam ja nie mogę- wydostałam dłonie z jego uścisku, choć serce mówiło kompletnie co innego- nie potrafię ci wybaczyć tylu kłamstw. Oszukałeś mnie, ją i wszystkich wokół, zabawiłeś się mną jak i nią
-Ana proszę cię, między mną a Olą tak naprawdę nic nie było, owszem byliśmy razem jakiś czas, ale ona potem dostała propozycje wyjechania za granice i z niej skorzystała. Nie obiecaliśmy sobie miłości do końca życia i zdawaliśmy  sobie sprawę, że związki na odległość nie mają szans na przetrwanie. Ona tam poznałam chłopaka, teraz są małżeństwem i mają dziecko- to co Karol powiedział zaskoczyło mnie, byłam zła na niego, bo myślałam, że oszukał nas obie, ale widzę, że ona nie jest lepsza
-To żeby jej dorównać to trzeba było jeszcze się ze mną ożenić- powiedziałam złośliwie
-Wybaczysz mi?- chyba trochę dorósł, bo nie skomentował mojego złośliwego komentarzu
Odwróciłam twarz w drugą stronę, wzięłam głęboki wdech i głośno wypuściłam powietrze. Miałam mętlik w głowie. Popatrzyłam znów na niego.
-Oj Karol- powiedziałam ze śmiechem i oparłam swoje ręce na jego ramionach
Schyliłam się i go pocałowałam, zdziwił się chyba moją reakcją, bo na początku nie zareagował lecz chwilę później odwzajemnił mój pocałunek
-Czyli?- zapytał gdy oderwałam się od niego
-Chciałam sprawdzić jak zareagujesz, czy nadal tak samo całujesz- postanowiłam, że chwilę się pobawię, niech ma za swoje
-I jak?- zapytał bezradnie, bo myślał, że pocałunkiem odpowiedziałam na jego pytanie
-Wiesz szału nie ma, dupy nie urywa- powiedziałam poważnie
-Nie rozumiem cię, zadałem tobie pytanie, a ty mnie pocałowałaś, po czym mówisz, że szału nie ma, dupy nie urywa- blondyn usiadł załamany na krześle obok
-No i czego tu nie rozumiesz? Szczerze to chciałam zobaczyć czy jeszcze coś do ciebie czuję?- a niech się jeszcze chwilę pomęczy
-I co?- poruszałam obojętnie ramionami, czekałam na jego reakcje- to za dużo jak na jeden dzień- wstał i skierował  się do łazienki
-Kurwa nadal cię kocham- powiedziałam nie za głośno, bardziej do siebie niż do niego
-Co powiedziałaś- momentalnie się odwrócił
-To co słyszałeś- powiedziałam z uśmiechem, chłopak pocałował mnie
-Nie żartuj już tak- powiedział i oparł swoje czoło o moje- Wybaczysz mi
-Wybaczyłam- powiedziałam ze łzami w oczach, nie jestem przekonana czy to były łzy szczęścia, nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niego, ale nie wyobrażam sobie również dalszego życia z nim- wybaczyłam, ale to nie znaczy, że zapomniałam. Postaram się, zrobię wszystko co w mojej mocy by te wydarzenia nie wpłynęły na nasze dalsze życie. Chcę by nasz syn wychował się w normalnej rodzinie
-Dziękuję- rzekł i delikatnie mnie przytulił
Za oknem było już jasno, usiedliśmy na krzesełkach i milczeliśmy, pierwszy raz od dawna ta cisza nam nie przeszkadzała. Chwilę po 7 podeszła do nas starsza, miła pielęgniarka
-Dzień dobry- rzekła i zarażała swoim uśmiechem- chcielibyście państwo wejść do małego?
-Oczywiście- poderwałam się, złapałam Karola za rękę i weszliśmy na salę
Podeszliśmy do inkubatora gdzie leżał nasz skarb, siostra krok po kroku pokazywała nam czynności, które możemy przy nim wykonywać, czynności, które go uspokajają 
-Najważniejsze jest że podchodząc do niego on widział waszą twarz, pamiętajcie musicie być spokojni, bo on wyczuje wasze zdenerwowanie
-A kiedy będziemy mogli wziąć go na ręce?
-Jak wszystko będzie dobrze, to wydaję mi się, że już za kilka dni, ale o tym to Was już lekarz poinformuje. Przepraszam, ale muszę wrócić do swoich obowiązków, rodzice tych małych szkrabów się schodzą
-Dziękujemy bardzo- odezwał się Kłos
-Zacznij- odezwałam się z uśmiechem
-Boje się, że coś mu zrobię, nie jestem chyba jeszcze gotowy, na razie popatrzę
-No dobrze- pocałowałam go w policzek i włożyłam ręce do malutkiego inkubatora- no cześć mały, w końcu możemy się troszkę pobawić- malutki przyglądał mi się bardzo uważnie- a zobacz kto tu przyszedł- odwróciłam głowę w stronę Kłosa- tatuś do nas przyjechał- pobawiłam się chwilę z małym- Chodź- wyciągnęłam ręce z inkubatora i skierowałam je w stronę środkowego
-Ale
-Nie ma żadnego ale, chodź tu do mnie- powiedziałam najmilej jak tylko potrafiłam, a on w końcu do mnie podszedł
Stanęłam za nim i kierowałam jego rękoma, dłonie to mu się chyba pierwszy raz tak trzęsły.


*Karol*
To chyba najszczęśliwszy dzień w moim życiu. MAM SYNA! Anastazja mi wybaczyła, choć przez chwilę, po naszym pocałunku, gdy pokazała że jest na to obojętna, straciłem nadzieję, straciłem nadzieję na to, że będę kiedykolwiek szczęśliwy, że Ana mi wybaczy. Ale to co powiedziała później sprawiło, że poczułem się jak w niebie. Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie tak jak wcześniej i będę musiał strasznie się wygimnastykować, by odzyskać zaufanie rudowłosej.
Gdy podeszła do nas pielęgniarka z pytaniem czy chcemy zobaczyć naszego synka, poczułem się dziwnie. Ana chwyciła mnie za rękę i nawet nie zdążyłem nic powiedzieć, a byliśmy już w środku. Wysłuchaliśmy z uwagą wskazówek siostry, po czym przyznałem się mojej ukochanej, że się boję i nie jestem jeszcze gotowy. Uważnie obserwowałem każdy ruch, matki mojego dziecka, gdy przyszła moja kolej byłem zdenerwowany i gotowy do ucieczki, a jak mu coś zrobię, przecież on jest taki mały. Dziewczyna nie dała jednak za wygraną i pomogła mi. Ręce mi się tak nie trzęsły nawet jak mieliśmy piłkę meczową na MŚ, gdzie było dużo stresu. Po pewnym czasie Ana stanęła po drugiej stronie, a ja sam zajmowałem się Kacperkiem
-No cześć kochanie- uśmiechnąłem się do mojego szkraba- tata się trochę stresuję, ale to tylko dlatego, że jesteś strasznie malutki- mówiłem spokojnie- jak już urośniesz to będziemy grali w piłkę i co tylko będziesz chciał
-Z tą piłką to jeszcze musi pan trochę poczekać- ni stąd ni zowąd pojawiła się przy nas pielęgniarka- nie chciałabym państwu przeszkadzać, ale za chwilę jest obchód, później znów będą państwo mogli przyjść do małego
-Dobrze dziękujemy- uśmiechnęła się serdecznie moja dziewczyna
-To pa kochanie za niedługo wrócimy z mamą, tylko pamiętaj bądź grzeczny- powiedziałem do niego, a on patrzył na mnie tymi swoimi dużymi zielonymi oczami
-Tak Karol na pewno cię zrozumie- zaśmiała się moja towarzyszka i wyszliśmy z sali
-No a nie? Nie widziałaś jak pokiwał głową
-Oj boże Kłos, nie widziałam tego. Dobra idziemy na jakąś kawę?
-Jak pani sobie życzy- powiedziałem
Zjechaliśmy windą na parter, gdzie był bufet. Ja poszedłem po kawę, a dziewczyna zajęła nam stolik
-Całkiem przyjemni ludzie w tym szpitalu-powiedziałem kładąc przed nią kofeinowy napój
-Bardzo pomocni i uśmiechnięci
-Wrócisz ze mną do Bełchatowa- zapytałem niepewnie zupełnie zmieniając temat
-Widzę że nie owijasz w bawełnę- westchnęła głośno- na początek jest to niemożliwe-gdy usłyszałem te słowa poczułem, że łzy napływają do moich oczu, teraz stracę ich na zawsze, pomyślałem sobie- dopóki Kacper nie będzie zdrowy zostanę z nim w Bydgoszczy, potem wrócimy dopiero do Bełchatowa- powiedziała, a ze mnie zeszło całe napięcie
-Czy możesz mówić od razu, bo kiedyś na zawał zejdę- powiedziałem ze śmiechem, a po chwili usłyszałem dzwonek mojego telefonu- przepraszam cię muszę odebrać- pokazałem jej kto dzwoni i na chwilę odszedłem
-No cześć Karol, co słychać, jak się czujesz, odpoczywasz?- zapytał trener
-No cześć Stefan, właśnie jestem w szpitalu- powiedziałem nie zważając na konsekwencję
-Jak to w szpitalu, co ci się stało, czemu nie zadzwoniłeś?- zalał mnie lawiną pytań, a ja zdałem sobie sprawę co powiedziałem- w którym, zaraz wsiadam w samochód i jadę
-Spokojnie, źle mnie zrozumiałeś. Jestem cały i zdrowy
-Kurwa Karol, kiedyś cię zabiję za to poczucie humoru, widzę że już ci się nudzi i nie masz co robić
-Nie no ale ja na serio jestem w szpitalu, syn mi się urodził i w związku z tym chciałbym cię poprosić o wolne
-O to gratulację, ej poczekaj jaki syn, co ty gadasz, to już nawet nie jest śmieszne
-No naprawdę, jak mi nie wierzysz to dam ci kogoś bardziej wiarygodnego- podszedłem do stolika przy którym siedziała rudowłosa i dałem jej telefon
-No cześć Stefan, Anastazja z tej strony
-...
-No tak urodził nam się syn
-...
-Tak jakoś wyszło, teraz jesteśmy w szpitalu, bo mały urodził się 2 miesiące przed terminem
-...
-Niczego nam nie trzeba
-...
-Dobra porozmawiam z nim. Pozdrów żonę i dzieciaki, paa- dziewczyna rozłączyła się i podała mi telefon, który po chwili schowałem do kieszeni-co ty wyprawiasz- od razu na mnie naskoczyła
-Ale o co chodzi- zapytałem nie rozumiejąc
-Powiedziałeś Stefanowi, że chcesz wolne. Co ty dziecko jesteś?
-Ale o co Ci chodzi, chce być teraz z Wami, trudno to zrozumieć
-Karol ja rozumiem, że długo się nie widzieliśmy i to też jest moja wina, ale nie możesz zaniedbywać swoich obowiązków. A poza tym wiesz, że chłopacy leczą kontuzje i nie wszyscy mogą już grać, gdyby przepisy były inne to z pewnością Stefan nie miałby nic przeciwko, żebyś miał wolne. Nie długo igrzyska, przecież oboje wiem jak bardzo chcesz na nie pojechać- powiedziała, ale nie byłam chyba pewna czy mnie przekona
-Igrzyska Olimpijskie dla sportowca są czymś pięknym, ale piękniejsze jest to, że mam ciebie i Kacpra- powiedziałem zgodnie z prawdą
-Jeszcze będziesz miał nas dosyć- powiedziała ze śmiechem- co dopiero się pogodziliśmy nie chciałabym się znów kłócić, więc wyciągnij telefon i poproś Stefana czy mógłbyś pojawić się w Spale na wieczornym treningu, mam nadzieję, że się zgodzi
-Ale- chciałem jeszcze coś powiedzieć, ale gdy zobaczyłem jej wzrok szybko zrezygnowałem- dobrze poddaję się. Zrobimy tak napiszę do Antigi, a potem idziemy na śniadanie, bo jeszcze nic nie jadłaś
-Ale nie jestem głodna
-Ale ja ci się nie pytam tylko ci oznajmiam, żebyś z głodu mi nie padła
-Ale
-Nie ma żadnego ale- tym razem to ja skończyłem dyskusję
Tak jak powiedziałem, tak też zrobiliśmy. Postanowiłem oderwać dziewczynę trochę od tego szpitala i zaproponowałem byśmy poszukali jakieś otwartej restauracji czy coś w tym rodzaju. Oczywiście protestowała, mówiła, że nie możemy go zostawić samego, ale przypomniałem jej, że przecież ma tu świetną opiekę, a i tak za niedługo wrócimy. Znaleźliśmy otwartą, przytulną knajpkę, gdzie dostaliśmy pysznie przygotowane bagietki
-Nie wiedziałam, że byłam taka głodna- powiedział gdy skończyliśmy
W międzyczasie dostałem odpowiedź od trenera, że przystaje na moją propozycję. Uradowani wróciliśmy do szpitala

***
Mamy kolejny rozdział :) Podoba się? Ja skromnie powiem, że mi całkiem udał mi się ten rozdział, oczywiście to moja opinia i z niecierpliwością czekam na wasze :)
Po każdej burzy wychodzi słońce
Takie słowa chyba są odpowiednie do sytuacji! Pamiętajcie nic nie trwa wiecznie. Cieszmy się z dobrych chwil, bo są ulotne i czerpmy lekcje z tych gorszych :) W końcu wszystko się kiedyś kończy. Dobra koniec tych moich przemyśleń :*
Zaszły małe zmiany na blogu. Zachęcam Was do dodawania postów w zakładce "Wasze blogi :)". Informujcie mnie o każdym pojawiającym się rozdzale na waszych stronach!!!
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
PS. Oglądaliście ME? Ja jestem zachwycona i dumna z postawy naszych reprezentantów!!!
Do następnego :*















poniedziałek, 13 czerwca 2016

Rozdział 50

*Nikodem*
Zaniosłem Anastazje do dyżurki i gdy upewniłem się, że śpi wróciłam do osób z Bełchatowa. Nie miałem ochoty przebywać w ich towarzystwie, wiec zapytałem się czy ktoś jest głodny. Wszystko przebiegało pomyślnie dopóki Karol nie zaproponował, że pójdzie ze mną.
-Zanim pójdziemy po to wszystko to moglibyśmy pogadać- zapytał gdy weszliśmy do windy
-Jasne tylko nie wiem czy to ma sens. Ale możemy iść do tego parku, bo chciałbym zaczerpnąć trochę świeżego powietrza
-Nie ma problemu- powiedział wychodząc ze szpitala- nie chcę żebyś mnie źle zrozumiał czy coś w tym stylu, ale ja naprawdę cieszę się że Ana trafiła na ciebie. Opiekowałeś się nią i naszym dzieckiem, będę ci do końca życia wdzięczny
-Może gdybym nie pojechał do ojca, to nie bylibyśmy teraz w tym miejscu, a ruda cały czas by się zamartwiała że tyje i ledwo co się w spodnie mieści. Wiedz że winie się za ten wypadek
-Jaki wypadek- zatrzymał się nagle
-No tak zapomniałem wam powiedzieć jak oni w ogóle tu trafili- więc mu wszystko powiedziałem i jeszcze raz przeprosiłem
-Nie możesz się za to winić, nawet jakbyś był na miejscu, to byś nic nie zdołał zrobić. Chciałem ci podziękować za to, że przekonałeś ją do spotkania ze mną. Ja niestety byłem taki głupi i nie wykorzystałem tej szansy. Nie wiem co jest między Wami, ale wiedz że ja będę walczyć o nich
-Posłuchaj między nami nie ma nic, znaczy się nie to o czym myślisz. Jesteśmy tylko i wyłącznie przyjaciółmi, a jeśli bym coś d do niej poczuł to i tak by to nie wyszło bo ona kocha ciebie.
-Naprawdę?- zapytał a ja wyczułem że głos mu się łamie
-Posłuchaj ja doskonale wiem co się między Wami wydarzyło i wydaję mi się że powinniście ze s sobą poważnie porozmawiać. Chcę żeby Anastazja była szczęśliwa z tobą czy z dala od ciebie to nieważne, ważne by była szczęśliwa. Ja na ogół jestem spokojną osobą, ale jak ją skrzywdzisz to nie ręczę za siebie
Porozmawialiśmy jeszcze trochę i wróciliśmy na oddział, kupując po drodze to o co prosiła nas zakochana para
-O kurde zostawiłem na dole portfel- powiedziałem gdy się zorientowałem-zaraz wracam- opuściłem ich i poszedłem jeszcze raz do bufetu


*Klara*
Chłopaków nie było dość długo, więc zaczęłam się trochę obawiać.
-Kochanie wszystko będzie dobrze-przytulił mnie od tyłu gdy ja patrzyłam na śpiącego Kacperka
-Andrzej nic nie będzie dobrze- odwróciłam się i lekko go od siebie odsunęłam- Anastazja już mi nie ufa, dowiaduję się o tak ważnych sprawach od osób trzecich. Wiem, że zawaliłam jako przyjaciółka na całej linii, nie odwiedzałam jej, nie byłam obecna gdy miała słabsze chwile. Jestem beznadziejną matką, Mikołaj coraz rzadziej mnie widzi, chciałam mu zastąpić Lenę i zapewnić godne życie, nie zdołałam zrobić nic z tych rzeczy. Nie wspomnę już o tym, że dla ciebie nie mam czasu i się od siebie oddalamy
-Kochanie co ty za bzdury wygadujesz- mocno mnie do siebie przytulił- nie możesz być w stu miejscach naraz. Anastazja dobrze wiedziała, że wyprowadzając się z Bełchatowa ograniczy kontakt z nami. Ona jest dorosła i wie co robi, zapewniłaś jej fantastyczną opiekę i dobrze wiemy, że jakby zadzwoniła do ciebie z jakimś problemem to bez zastanowienia wsiadłabyś w samochód i przyjechała do niej. Mamą jesteś cudowną, fakt faktem nie jesteś z Mikim 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, ale on wie że bardzo go kochasz i może na tobie polegać w każdej sytuacji. Przecież to ty robisz mu najlepsze naleśniki na śniadanie i najlepsze ciasteczka. Przecież to z tobą jeździł na mecze wyjazdowe i poznawał wiele nowych miejsc i wielu ludzi. Przecież to ty zaprowadziłaś go pierwszy raz do szkoły. Ja cieszę się że mam ciebie, może nie możemy w każdej chwili być ze sobą, ale oboje wiemy jak wygląda życie sportowca, nawet jeśli jego ukochana pracuje w tym samym klubie. Kocham Cię najbardziej na świecie no i oczywiście Mikołaja.
-Dziękuję że jesteś- przytuliłam się do niego mocniej
Staliśmy jeszcze chwilę w tej pozycji, a później napisałam do Wlazłych informując ich, że dotarliśmy na miejsce cali i zdrowi. Gdy chłopacy przyszli uspokoiłam się trochę, przynieśli nam jedzenie i ciepły napój. Później Niki zorientował się, że nie ma portfela przy sobie, więc szybko nas opuścił. Podczas jego nieobecności podszedł do nas lekarza
-Co państwo tu robią, proszę natychmiast opuścić szpital- powiedział z niezadowoleniem
-Tu leży mój syn- odezwał się Karol
-A to dziwne, bo pierwszy raz pana tu widzę
-Tu leży Kacper, jego matką jest Anastazja Zielińska
-Panią Anastazję kojarzę, ale ojcem dziecka chyba jest pan Nikodem, on jest tu od kilku dni. Nie wiem co państwo sobie wyobrażają, ale jeśli zaraz nie opuszczą państwo szpitala to będę zmuszony wezwać ochronę
-Ale to naprawdę jest mój syn, co mam zrobić żeby mi pan uwierzył?- zapytał błagalnym tonem
-To dlaczego nie widziałem pana tu wcześniej
-Nie będę się panu z tego tłumaczył
-Ojcem jest pan Nikodem i tego się trzymajmy- widziałam że Karola to strasznie zabolało
-Przepraszam panie doktorze, ale Karol ma rację. Nie wiem dlaczego myślał pan, że jestem tatą Kacpra, ale pomylił się pan. Nas może pan wygonić, ale Karola nie może pan wyrzucić- usłyszeliśmy za sobą głos Wolańskiego
-A róbcie co chcecie- rzekł i odszedł
-Przepraszam cię za to, nie wiedziałem, że tak na to patrzą- podszedł rozgrywający do przyjaciela
-Nie mam do ciebie pretensji, na ich miejscu też bym tak pomyślał
Resztę nocy spędziliśmy w miarę spokojnie




***
Dziś krótko 😞
Z góry przepraszam za opóźnienie i chciałabym Was również przygotować na to, że kolejny rozdział może się prędko nie pojawić. Oczywiście zrobię jednak wszystko by tak się jednak nie stało, a rozdział pojawił się w następnym tygodniu. Wyjeżdżam na wakacje i nie wiem czy będę wolny czas.
Wracając do rozdziału Karol mówi, że się nie podda, ale czy to nie będą czasem puste słowa? Ma wsparcie, ale zdaję sobie również sprawę, że jeśli jeszcze bardziej skrzywdzi Anastazję to inne osoby staną w jej obronie i już następnym razem nie dopuszczą do tego by środkowy zbliżył się do rudowłosej.
UDANYCH WAKACJI 😍😍😍





























































niedziela, 12 czerwca 2016

Rozdział 49

*Karol*
Gdy zadzwonił do mnie Andrzej, nie wiedziałem co mam zrobić, jak się zachować. Chłopak wraz ze swoją dziewczyną podjechali po mnie i zostawiając Mikołaja u Wlazłych ruszyliśmy w stronę Bydgoszczy. Klara powiedziała nam wszystko co wiedziała, niestety nie wiele. Obwiniałem się o to wszystko. Gdybym nie pozwolił sobie na takie odzywki, ciąża z pewnością przebiegała by pomyślnie.

*Anastazja*
Siedzieliśmy przed salą gdzie leżał mój synek. O koło godziny 21 spostrzegłam jak lekarz pełniący dyżur na oddziale wraz z dwiema pielęgniarkami wybiegają z gabinetu. Nie wiedziałam o co chodzi, nagle przemknęli mi przed oczami i weszli do sali mojego Kacperka i stanęli przy jego inkubatorze. Podeszłam do szyby, ale nie widziałam co się dzieję. Zdenerwowana weszłam do pomieszczenia
-Proszę wyjść- krzyknął mężczyzna, a mnie zamurowało
Podbiegła do mnie pielęgniarka i wyrzuciła mnie z sali
-Serce pani dziecka się zatrzymało- powiedziała- niech pan nie dopuści by pani Anastazja weszła na salę- skierowała słowa do Nikodema i wróciła do lekarza i pielęgniarki
Chłopak podszedł do mnie i mocno mnie przytulił, z moich oczu leciały łzy. On musi żyć- cały czas miałam w głowie te słowa. Po 10 minutach wyszedł z sali lekarz
-Mały chyba naprawdę chcę żyć- uśmiechnął się mężczyzna
-Czyli wszystko w porządku- zapytał rozgrywający, bo widział, że nie mogę wydobyć z siebie żadnego słowa
-Nie możemy tak do tego podchodzić, nie będę państwa okłamywał. Sprawa jest bardzo poważna. Kacper jest wcześniakiem i nie jest w pełni rozwinięty. Proszę być dobrej myśli- rzekł doktor i poszedł do swojego gabinetu
-Silny jest, po mamusi- rzekł Nikuś i mocno mnie do siebie przytulił
Usiadł na krześle, a ja siadając na jego kolanach mocno się do niego przytuliłam. Poczułam się jak małe dziecko, które swoje schronienie znalazło właśnie w ramionach Wolańskiego. Poczułam jak moje powieki robią się coraz cięższe.

*Nikodem*
Mówiłem coś do Anastazji, ale spostrzegłem, że zasnęła. Delikatnie sięgnąłem swoją bluzę, która leżała obok na krześle i przykryłem nią śpiącą rudowłosą. Po chwili na oddział wbiegła Klara, za nią Andrzej i Karol.
-Cicho- szepnąłem, by czasem nie zbudzili dziewczyny
-Co się dzieje, czemu się nie odzywaliście?- zapytała dziewczyna, a w jej głosie można było wyczuć złość, smutek i żal
-Namawiałem Anę, żeby do Was zadzwoniła, ale wiesz jaka ona jest uparta. Nie, ona sama sobie świetnie da radę. Dziś napisałem, bo wiem, że teraz będzie potrzebowała naszego wsparcia, nie tylko mojego, przecież Wy znacie ją najlepiej
-Dobrze zrobiłeś- odezwał się były zawodnik bydgoskiej drużyny
-Gdzie on w ogóle jest?- zapytała ze łzami w oczach
-W tej sali- wskazałem palcem- trzeci od prawej strony, ma misia z niebieską wstążką w inkubatorze
-Śliczny
-No na pewno nie po ojcu- walnął Wrona
Karol siedział dwa krzesła dalej i nie odzywał się. Poczułem się trochę jak intruz. I choć byłem przy Anastazji przez całą ciążę, wiem że teraz potrzebuje ich.



*Karol*
Bylibyśmy wcześniej, ale stanęliśmy w kilkugodzinnym korku, który był spowodowany wypadkiem. Na szczęście po dotarciu do Bydgoszczy, prowadzący samochód Andrzej szybko i bez problemu dojechał do szpitala. Klara jak burza wleciała na recepcję, gdzie pokierowana przez pielęgniarkę pobiegła na odpowiedni oddział, a my zaraz za nią. Gdy dotarliśmy na miejsce zauważyłem chłopaka, który przytulał dziewczynę, chcąc uchronić ją przed całym złem tego świata. Jak później się okazało, był to Nikodem obejmujący śpiącą Anastazję. Zagotowało się we mnie nie miłosiernie, ale nie chciałem znów robić awantury. Anastazja ma prawo ułożyć sobie życie, ja swoją szansę niestety zmarnowałem, ale nie pozwolę by jakiś obcy mężczyzna bawił się w ojca mojego syna.
Po pewnym czasie przyszła pielęgniarka, która zaproponowała rozgrywającemu by przeniósł rudowłosą, do dyżurki. Chłopak wstał i jak najdelikatniej tylko potrafił przeniósł śpiącą dziewczynę do pomieszczenia.
-Nie patrz tak na niego, gdyby nie on to byśmy nie mieli zielonego pojęcia, że Ruda urodziła- odezwał się do mnie przyjaciel
-O co ci chodzi, przecież ja nic nie robię
-Ta jasne, ale gdybyś mógł zabijać wzrokiem on by się dawno z życiem pożegnał
-Już nie przesadzaj, nie mam nic do niego, cieszę się że opiekował się Anastazją i naszym dzieckiem-powiedziałem zgodnie z prawdą, lecz to ja chciałbym być na jego miejscu
-Chcecie coś do picia, jesteście głodni?- zapytał brunet gdy tylko wrócił
-Ja bym kawy się napiła i w sumie coś zjadła- odezwała się Klara
-W sumie ja też- odezwał się Wrona
-No ja też zgłodniałem
-O tej porze będę tylko kanapki w bufecie, chyba że chcecie coś innego to podjadę do sklepu, albo gdzieś
-Kanapki z bufetu w zupełności wystarczą- odezwałem się- Pójdę z tobą, bo z 4 kawami może być ciężko- powiedziałem i razem się oddaliliśmy


***
Mamy kolejny rozdział...
Kacperek cały czas walczy o życie, kolejny oddech, kolejne uderzenie małego serduszka.
Z pomocą Nikodema przyjaciele Anastazji mogą ją wspierać w najtrudniejszych momentach.
Do następnego 😍

































niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 48

Nie chciałam odpuścić sali, ale usłyszałam coś magicznego, moje maleństwo zaczęło płakać, a ja spokojniejsza pozwoliłam się przewieźć na inną sale. Nie wiem jak tam dotarłyśmy, bo usnęłam.

*Nikodem*
Tata zaproponował, abyśmy wybrali się na ryby. Jak byłem mały uwielbiałem to, zawsze to był nasz taki męski wypad. Gdy zamykałem drzwi do domu, a ojciec wkładał sprzęt do samochodu, zadzwonił mój telefon
-Mieliśmy wyłączyć-rzekł z grymasem tata
-Wiem, wiem ale muszę to odebrać, to może być coś ważnego
-No dobrze
-Tak Paweł -zacząłem pełny obaw
-Dzień dobry tu Barbara Stoch, jestem pielęgniarką na ginekologii. Doktor kazał do pana zadzwonić i poinformować o tym, że pani Anastazja Zielińska jest teraz, na porodówce
-Jak to, przecież to za wcześnie. Dobrze postaram się być jak najszybciej- rozłączyłem się- tato Ana rodzi, muszę tam jechać, następnym razem pojedziemy na te ryby
-Dobrze, tylko synku, uważaj na siebie i zadzwoń do mnie jak będziesz na miejscu, żebym na zawał nie zszedł
-Oki- pożegnałem się z mężczyzną i ruszyłem w drogę
Łamiąc przepisy drogowe dotarłem do szpitala. Wbiegłem na recepcje i zacząłem chaotycznie mówić, więc kobieta mnie nie rozumiała, a ja jeszcze bardziej się denerwowałem. Po chwili poczułem na swoim ramieniu czyjąś dłoń
-Co się stało, jak to możliwe, przecież wszystko było dobrze- zacząłem gdy tylko spostrzegłem Pawła
-Anastazja się przewróciła, bo chciała się usunąć z drogi młodym rowerzystom. Nieszczęśliwie upadła, ale ci młodzi się nią zaopiekowali i zadzwonili na pogotowie. W karetce odeszły jej wody, urodziła u nas- mężczyzna prowadził mnie do gabinetu
-Ale wszystko jest w porządku?
-Nie do końca, mały ma tylko 1 punkt w skali Apgar na 10, a wiesz co to oznacza
-Gdzie oni są?- zapytałem zdenerwowany
-Anastazja śpi, a do małego przykro mi nie możecie na razie wchodzić. Choć pokażę ci go, ale tylko przez szybę, a potem pójdziemy do Any, oki
-Dobrze
Tak jak lekarz powiedział, tak też zrobiliśmy. Mały był śliczny, taki drobniutki, bezbronny. Oparłem czoło o szybę, a po moim policzku spłynęła łza. Po co ja kurwa pojechałem, dlaczego z nią nie zostałem
-To nie jest twoja wina- odezwał się doktor jakby czytał w moich myślach
-Jeśli ta historia się powtórzy to się zabiję, nie wytrzymam tego
-Chodź, my małym się zajmiemy, Ana będzie potrzebowała teraz twojego wsparcia
Poszliśmy do sali, w której leżała rudowłosa. Paweł powrócił do swoich obowiązków, a ja usiadłem na krześle obok łóżka. Do swoich dłoni chwyciłem dłoń dziewczyny, cały czas ją przepraszając. Nie wiem kiedy, ale moje powieki zaczęły robić się coraz cięższe, położyłem głowę na szpitalnym łóżku i usnąłem.


*Anastazja*
Gdy się obudziłam wpadłam w lekką panikę, nerwowo zaczęłam rozglądać się po sali w której byłam. Po chwili docierało do mnie co się wydarzyło, że urodziłam dziecko. Chciałam poruszyć prawą ręką, ale coś mi to uniemożliwiało, dopiero teraz zauważyłam bruneta przy moim łóżku. Ponowiłam próbę wydostania mojej ręki, robiłam to najdelikatniej jak tylko potrafiłam
-Dawno się obudziłaś?- zapytał zaspanym głosem
-Dosłownie przed chwilą, a co z małym- strasznie się o niego bałam
-Pójdę po Pawła on ci wszystko powie- nim zdążyłam się odezwać już go nie było w sali, a mnie ogarniał jeszcze większy strach
Po chwili do sali weszli dwaj mężczyźni, na których z niecierpliwością czekałam. Lekarz powiedział mi wszystko o moim synku, żyje i to jest najważniejsze. Żyje, choć musi walczyć o każdą minutę. Nikodem cały czas powtarzał, że wszystko będzie dobrze, że jest taki silny jak jego mama. Byłam zdruzgotana, ale szybko się otrząsnęłam, przecież muszę być silna, dla niego. Nikodem poinformował redakcję o zaistniałej sytuacji, na szczęście to są mądrzy ludzie i wszystko zrozumieli.
Przez kolejne dwa dni leżałam na sali, i każdego dnia mogłam widywać mojego Kacperka tylko 5 minut.  Gdy wszystko było ze mną w porządku wypisali mnie. Nie wróciłam do domu tylko siedziałam z chłopakiem przed salą gdzie leżał mój synek.
-Może pojedziesz do domu, jak się coś zmieni to dam ci znać
-Po co mam jechać?
-Odeśpisz sobie trochę
-Nikuś ja spałam przez trzy dni, jestem wypoczęta. Ale ty jedź i tak jestem ci wdzięczna, że tu ze mną byłeś
-Nawet się nie wygłupiaj, w takim razie zostaniemy razem
-Dobrze, a co to?- zapytałam gdy spostrzegłam dosyć sporych rozmiarów torbę
-Ubrania dla małego
-Ale kiedy ty to kupiłeś?- byłam zdziwiona, przecież cały czas był ze mną, a jak jechał do domu to tylko by wziąć prysznic i przebrać się
-Nie kupiłem, znaczy się- podrapał się po głowie i jeszcze bardziej posmutniał- pamiętasz ten zamknięty pokój?
-Ten na końcu korytarza, w remoncie?
-Tak, ale nie powiedziałem ci całej prawdy. 3 lata temu miałem narzeczoną, bardzo ją kochałem, była w 8 miesiącu ciąży i poznałem ją tu, w Bydgoszczy. Gdy dostałem propozycję zmiany klubu nie zastanawiałem się, kupiłem mieszkanie i je wyremontowałem, a w tamtym pokoju, miała być sypialnia naszego syna. Gdy skończyłem remont, zamówiłem stolik w jej ulubionej restauracji i po kolacji miała zobaczyć nasz nowy dom. Niestety, gdy jechała na spotkanie, jakiś idiota przejechał z ogromną prędkością na czerwonym świetle i zderzył się z nią. Nie miała szans, zmarła w drodze do szpitala, niestety mojego synka też nie udało się im odratować. Od tego momentu nie wchodziłem do pokoju, ale teraz się to zmieniło- przytuliłam go mocno, oboje płakaliśmy
-Byłbyś świetnym ojcem- szepnęłam
-Teraz mogę być świetnym wujkiem- nikle się uśmiechnął
-Będziesz, dziękuję że jesteś
-To ja dziękuję, że wy jesteście. A teraz musisz coś dla mnie zrobić- otarł ostatnią łzę
-Zamieniam się w słuch
-Weźmiesz telefon i zadzwonisz do Klary, Andrzeja albo Karola
-Nie, od trzech dni mi to mówisz, jeszcze ci się nie znudziło
-Dlaczego, przecież mają prawo wiedzieć
-Wystarczy, że ciebie obarczam tymi problemami
-Słuchaj nie jesteś sama, a przyjaciół się ma po to by pomagali w trudnych momentach
-Nie i skończmy ten temat
Brunet się nie odezwał, wręczył pielęgniarce ubrania dla chłopca i poszedł do łazienki

*Nikodem*
Gdy przechodziła obok nas pielęgniarka to dałem jej torbę i poszedłem do toalety. Tak naprawdę to chciałem się oddalić i napisać do przyjaciółki rudowłosej "Anastazja urodziła trzy dni temu. Nie wiem czemu nie napisała, ale chyba powinniście wiedzieć" przez dłuższą chwilę zastanawiałem się czy wysłać, po zastanowieniu się wcisnąłem "wyślij". Schowałem telefon do kieszeni i wróciłem do dziewczyny.

*Klara*
-Stało się coś niezwykłego- powiedział Andrzej gdy tylko mnie odebrał spod hali
-Zamieniam się w słuch- powiedziałam ze śmiechem, bo spodziewałam się jakiś głupot, jak to chłopak ma w zwyczaju
-A ja powiedziałem coś śmiesznego?
-Gdy mówisz że stało się coś niezwykłego to zazwyczaj to są jakieś głupoty typu "bawiąc się z Mikołajem, zrobiliśmy eksperyment i włożyliśmy jajko do mikrofali, wtedy stało się coś niezwykłego i całe jajko się rozwaliło- głośno się zaśmiałam na to wspomnienie- to mów co tym razem się stało
-Właściwie to już nie ważne- powiedział gdy odpalił silnik
Przez całą drogę do domu milczeliśmy. Gdy weszliśmy do środka, przywitałam i pożegnałam się od razu z panem Zbyszkiem. Mikołaj się mocno do mnie przytulił, a potem zaprowadził mnie do salonu gdzie był wywieszony napis "WITAJ W DOMU MAMO" a stół był ładnie zastawiony. Byłam wzruszona i pomyślałam "właśnie dla takich chwil warto żyć". Zjedliśmy, potem poszliśmy na spacer, a jak wróciliśmy to Miki poszedł do łazienki. Gdy wyszedł zaciągnął Wrone do swojego pokoju, by ten przeczytał mu bajkę. Po 15 minutach postanowiłam zobaczyć czy mały już śpi, bo często się zdarzało, że po 10 minutach obaj chłopacy spali, jednak tym razem się pomyliłam
-Wiesz tato ja cię bardzo kocham, ale cieszę się, że mama już wróciła- rzekł chłopczyk, a mnie zamurowało
-Ja też cię bardzo kocham i też cieszę się że mama wróciła. A teraz śpij już, bo jutro idziemy do szkoły
-Muszę iść?
-Dziś miałeś wolne, więc bez dyskusji jutro wstajemy. Trzeba się uczyć by coś w przyszłości osiągnąć
-Dobra, dobra. Dobranoc- przytulił się do niego, a ja szybko wróciłam do salonu
Po chwili przyszedł Wrona
-Coś się stało?- zauważył że po moim policzku przed chwilą spłynęła łza
-W samochodzie chciałeś mi coś powiedzieć, powiesz mi teraz
-Żebyś się znowu śmiała, nie dzięki- odwrócił się i poszedł do sypialni
Wzięłam tylko swoją pidżamę i poszłam do łazienki by wziąć szybki prysznic. Gdy wróciłam do salonu, środkowy już leżał w łóżku, podejrzewałam, że udaje że śpi. Przytuliłam się i szepnęłam
-Też się cieszę że jestem już z Wami, a jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że traktujesz mnie i Mikołaja jak rodzinę- pocałowałam go w policzek, odwróciłam się i próbowałam zasnąć, po chwili poczułam jak Andrzej się odwraca i do mnie przytula.
Gdy następnego dnia, okazało się że Karol, nie wrócił z Bydgoszczy, ucieszyłam się, bo pomyślałam, że się pogodzili. Zadzwoniłam do Anastazji, by dowiedzieć się jak przebiegło spotkanie, to co mi powiedziała zszokowało mnie.  Zaczęłam się poważnie martwić o przyjaciela. Po kilku dziesięciu minutach zadzwonił do nas Wojtek poinformować nas, że z Kłosem wszystko jest w porządku i jest w Lubinie.
Przez kolejne trzy dni miałam jakieś dziwne przeczucie, powiedziałam o tym Andrzejowi, który to zbagatelizował i wyśmiał. Gdy wracałam z Mikołajem ze szkoły dostałam SMS-a od Nikodema co mnie lekko zdziwiło, a jego zawartość spowodowała, że zrobiło mi się słabo
-Mamo co się stało- zapytał Miki gdy usiadłam na ławce
-Musimy szybko wrócić do domu
Po drodze zadzwoniłam do Wlazłych i poprosiłam o kilkudniową opiekę nad synem
-Zbieraj się- powiedziałam do swojego chłopaka, gdy przekroczyłam próg mieszkania
-Co się stało
-Miki spakuj do torby ciuszki, oki
-Tak jest- zasalutował i poszedł do swojego pokoju
-Powiesz mi o co chodzi
-Anastazja urodziła
-Co?- no tak, przecież on nawet nie wiedział, że była w ciąży
-Jezuuu dzwoń do Kłosa i powiedz, żeby się zbierał i czekał przed blokiem
-A po co on tam
-Ja pierdole ty mnie chłopaku czasem załamujesz
-No przecież oni już dawno ze sobą nie są, a jak mieszka z kimś innym to po co Karol tam- zapytał jakby to było jasne
-No widzisz nie każdy daje dupy jak twój przyjaciel- krzyknęłam zdenerwowana- dzwonisz do niego czy nie?
-Już dzwonię- powiedział i sięgnął po telefon- a tak po za tym to on jej nie zdradził
Poszłam do sypialni i spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy, potem dołączył do mnie Miki ze swoją torbą, przyszedł zdenerwowany Wrona i wziął nasze torby
-Nie chcesz nie musisz jechać, ja sobie poradzę- powiedziałam zakluczając drzwi mieszkania
-Dobra już mnie nie denerwuj, tylko idź, ja prowadzę, bo ty w tym stanie rozwalisz nas przy pierwszym zakręcie
-Ale ci się żart wyostrzył, naprawdę- rzuciłam mu kluczyki i wsiadłam w złym humorze do auta
-A co z małym jedzie z nami?
-Tak i w szpitalu będzie siedział, weź się w głowę puknij. Mariusz i Paula się nim zaopiekują
-To najpierw po Karola, a potem do Wlazłych
Miki pytał co się dzieje, ale powiedzieliśmy mu tylko, że musimy się spotkać z wujkiem Krzysiem, trochę marudził, bo chciał się zobaczyć z Sebastianem i Dominiką. Troszkę mu naściemnialiśmy, że ich nie ma bo są u babci. Uwierzył w to, choć był niezadowolony, pocieszała go jednak myśl, że będzie przez te kilka dni z Arkiem.
Przez całą drogę nie odzywałam się do chłopaków, zastanawiałam się jak to jest możliwe. Jak to możliwe, że Ana tak wcześnie urodziła, i jak to jest możliwe że dowiaduję się dopiero po 3 dniach i to jeszcze od Niko.

***
Mamy kolejny rozdział...
Mały walczy o przetrwanie, wygra te walkę, mając przy sobie mamę, która jest w stanie poświęcić dla niego wszystko?
Nikodem zdradził swoją tajemnicę i z pewnością zrobi wszystko, aby Kacperek został z nimi na świecie
Do następnego :*


CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ





Dziewczyna uwielbiająca siatkówkę. Uwielbiam czytać i oglądać filmy.