sobota, 25 czerwca 2016

Rozdział 51

*Anastazja*
Obudziłam się i spostrzegłam, że jestem w pokoju pielęgniarek. Gdy składałam koc, którym byłam przykryta do pomieszczenia weszła jedna z sióstr
-Wyspała się pani?- zapytała z uśmiechem
-Tak, tak, bardzo przepraszam za problem
-Jaki problem, my tu i tak rzadko jesteśmy, na tym oddziale nie można się nudzić
-W to akurat nie wątpię, a jak Kacperek
-Śpi jak aniołek, ale spokojnie ma taka ochronę, że nie ma co się martwić
-Jaką ochronę- zapytałam zdezorientowana
-No pan Nikodem, Karol Kłos, Andrzej Wrona i jakaś dziewczyna, skądś ją znam, ale nie mogę sobie przypomnieć
-Jak to? Co oni tu robią? Jest pani pewna, że to oni?- zapytałam kompletnie tego nie rozumiejąc
-No tak to oni byłam z wnuczką na meczu Skry, to na pewno oni
-Bardzo dziękuję- powiedziałam i wyszłam
Oczywiście skierowałam swoje kroki pod salę, w której leżał mój syn. Klara gdy tylko mnie zobaczyła, wstała z miejsca, podbiegła do mnie i przytuliła
-Co wy tu robicie- zapytałam zdenerwowana
-Też miło Cię widzieć- odezwał się złośliwie Wrona
Spojrzałam wymownie na Nikodema, byłam na niego cholernie zła przecież prosiłam go, aby ich nie powiadamiał. Mój wzrok mówił jedno "jak zostaniemy sami to nogi z dupy ci powyrywam". Na dodatek nie musiałam nic im mówić, ponieważ rozgrywający o wszystkim dokładnie ich poinformował. Klara oczywiście miała do mnie ogromny żal, ale wytłumaczyłam jej, że nie chciałam obarczać ich swoimi problemami, a po za tym dobrze wiedziałam, że stęskniła się za Mikołajem i Andrzejem i przed kolejną siatkarską imprezą powinna z nimi spędzić każdą wolną chwilę. Argumenty niekoniecznie do niej przemawiały, ale dobrze wiem, że ona długo nie potrafi się gniewać. Wrona natomiast miał pretensje, że o wszystkim dowiaduje się ostatni. Mu akurat wystarczyło powiedzieć jedno zdanie "Nie powiedziałam z prostego powodu, wszystko wypaplałbyś Karolowi na poczekaniu, a ja chciałam sama go o wszystkim poinformować" Ojciec mojego dziecka natomiast nie odezwał się ani słowem tylko siedział trzy krzesełka od nas. Patrzyłam na niego i zdałam sobie sprawę jak cierpi. Szczerze mówiąc nigdy nie widziałam go w takim złym stanie psychicznym. Chciałam do niego podejść, przytulić się i powiedzieć że wszystko jakoś się ułoży, ale... No właśnie zawsze jest jakieś ale. Niko jakby czytał mi w myślach i zaproponował Klarze oraz Andrzejowi by przenocowali w naszym mieszkaniu. Wroniasty rzucił tylko kluczykami do swego przyjaciela i odeszli. Zostaliśmy sami
-Czemu nie dałaś w ogóle żadnego znaku, że na świeci jest już mój syn?- zapytał, ale nie czułam w jego głosie złości czy żalu, raczej smutek
-Nie chciałam do ciebie dzwonić, myślałam że sama sobie poradzę. Chciałabym wychować naszego syna sama- powiedziałam pewnie
-Słucham?
-Nie chcę mieszać ci w życiu. Chcesz płać alimenty, nie chcesz to nie, jakoś damy sobie radę sami. Nie chcę być zależna od ciebie
-Nic się nie zmieniłaś- zaśmiał się i pokręcił głową- nie pozwolę ci na to, to jest również mój syn, przecież wiatropylna nie jesteś- czułam że z każdym słowem, atmosfera między nami staje się luźniejsza
-Nie będę Ci utrudniała kontaktów, przecież wiesz jaki mam stosunek do tego, ale jak masz go widywać raz na ruski rok, to wolałabym tego uniknąć
-Wiesz jaką mam pracę, ale w każdy wolny dzień będę przyjeżdżał tu by choć chwilę z nim spędzić, będę o Was walczył-podniósł swój wzroki i spojrzał mi prosto w oczy
-Nie wiem czy ta walka ma sens- powiedziałam zgodnie z prawdą
-Posłuchaj- chłopak wstał, by po chwili kucnąć przede mną, schował moje dłonie w swoich- będę walczył o ciebie każdego dnia, do ostatniego tchu. Ta walka ma sens, bo cię kocham- chłopak patrząc głęboko w moje oczy podniósł moje dłonie i złożył na nich delikatny pocałunek
Nie wiedziałam jak mam się zachować, poczułam się tak jak dawniej, bezpieczna i kochana. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie, by on był cały czas obecny w moim życiu
-Przepraszam ja nie mogę- wydostałam dłonie z jego uścisku, choć serce mówiło kompletnie co innego- nie potrafię ci wybaczyć tylu kłamstw. Oszukałeś mnie, ją i wszystkich wokół, zabawiłeś się mną jak i nią
-Ana proszę cię, między mną a Olą tak naprawdę nic nie było, owszem byliśmy razem jakiś czas, ale ona potem dostała propozycje wyjechania za granice i z niej skorzystała. Nie obiecaliśmy sobie miłości do końca życia i zdawaliśmy  sobie sprawę, że związki na odległość nie mają szans na przetrwanie. Ona tam poznałam chłopaka, teraz są małżeństwem i mają dziecko- to co Karol powiedział zaskoczyło mnie, byłam zła na niego, bo myślałam, że oszukał nas obie, ale widzę, że ona nie jest lepsza
-To żeby jej dorównać to trzeba było jeszcze się ze mną ożenić- powiedziałam złośliwie
-Wybaczysz mi?- chyba trochę dorósł, bo nie skomentował mojego złośliwego komentarzu
Odwróciłam twarz w drugą stronę, wzięłam głęboki wdech i głośno wypuściłam powietrze. Miałam mętlik w głowie. Popatrzyłam znów na niego.
-Oj Karol- powiedziałam ze śmiechem i oparłam swoje ręce na jego ramionach
Schyliłam się i go pocałowałam, zdziwił się chyba moją reakcją, bo na początku nie zareagował lecz chwilę później odwzajemnił mój pocałunek
-Czyli?- zapytał gdy oderwałam się od niego
-Chciałam sprawdzić jak zareagujesz, czy nadal tak samo całujesz- postanowiłam, że chwilę się pobawię, niech ma za swoje
-I jak?- zapytał bezradnie, bo myślał, że pocałunkiem odpowiedziałam na jego pytanie
-Wiesz szału nie ma, dupy nie urywa- powiedziałam poważnie
-Nie rozumiem cię, zadałem tobie pytanie, a ty mnie pocałowałaś, po czym mówisz, że szału nie ma, dupy nie urywa- blondyn usiadł załamany na krześle obok
-No i czego tu nie rozumiesz? Szczerze to chciałam zobaczyć czy jeszcze coś do ciebie czuję?- a niech się jeszcze chwilę pomęczy
-I co?- poruszałam obojętnie ramionami, czekałam na jego reakcje- to za dużo jak na jeden dzień- wstał i skierował  się do łazienki
-Kurwa nadal cię kocham- powiedziałam nie za głośno, bardziej do siebie niż do niego
-Co powiedziałaś- momentalnie się odwrócił
-To co słyszałeś- powiedziałam z uśmiechem, chłopak pocałował mnie
-Nie żartuj już tak- powiedział i oparł swoje czoło o moje- Wybaczysz mi
-Wybaczyłam- powiedziałam ze łzami w oczach, nie jestem przekonana czy to były łzy szczęścia, nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niego, ale nie wyobrażam sobie również dalszego życia z nim- wybaczyłam, ale to nie znaczy, że zapomniałam. Postaram się, zrobię wszystko co w mojej mocy by te wydarzenia nie wpłynęły na nasze dalsze życie. Chcę by nasz syn wychował się w normalnej rodzinie
-Dziękuję- rzekł i delikatnie mnie przytulił
Za oknem było już jasno, usiedliśmy na krzesełkach i milczeliśmy, pierwszy raz od dawna ta cisza nam nie przeszkadzała. Chwilę po 7 podeszła do nas starsza, miła pielęgniarka
-Dzień dobry- rzekła i zarażała swoim uśmiechem- chcielibyście państwo wejść do małego?
-Oczywiście- poderwałam się, złapałam Karola za rękę i weszliśmy na salę
Podeszliśmy do inkubatora gdzie leżał nasz skarb, siostra krok po kroku pokazywała nam czynności, które możemy przy nim wykonywać, czynności, które go uspokajają 
-Najważniejsze jest że podchodząc do niego on widział waszą twarz, pamiętajcie musicie być spokojni, bo on wyczuje wasze zdenerwowanie
-A kiedy będziemy mogli wziąć go na ręce?
-Jak wszystko będzie dobrze, to wydaję mi się, że już za kilka dni, ale o tym to Was już lekarz poinformuje. Przepraszam, ale muszę wrócić do swoich obowiązków, rodzice tych małych szkrabów się schodzą
-Dziękujemy bardzo- odezwał się Kłos
-Zacznij- odezwałam się z uśmiechem
-Boje się, że coś mu zrobię, nie jestem chyba jeszcze gotowy, na razie popatrzę
-No dobrze- pocałowałam go w policzek i włożyłam ręce do malutkiego inkubatora- no cześć mały, w końcu możemy się troszkę pobawić- malutki przyglądał mi się bardzo uważnie- a zobacz kto tu przyszedł- odwróciłam głowę w stronę Kłosa- tatuś do nas przyjechał- pobawiłam się chwilę z małym- Chodź- wyciągnęłam ręce z inkubatora i skierowałam je w stronę środkowego
-Ale
-Nie ma żadnego ale, chodź tu do mnie- powiedziałam najmilej jak tylko potrafiłam, a on w końcu do mnie podszedł
Stanęłam za nim i kierowałam jego rękoma, dłonie to mu się chyba pierwszy raz tak trzęsły.


*Karol*
To chyba najszczęśliwszy dzień w moim życiu. MAM SYNA! Anastazja mi wybaczyła, choć przez chwilę, po naszym pocałunku, gdy pokazała że jest na to obojętna, straciłem nadzieję, straciłem nadzieję na to, że będę kiedykolwiek szczęśliwy, że Ana mi wybaczy. Ale to co powiedziała później sprawiło, że poczułem się jak w niebie. Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Zdaję sobie sprawę, że nie będzie tak jak wcześniej i będę musiał strasznie się wygimnastykować, by odzyskać zaufanie rudowłosej.
Gdy podeszła do nas pielęgniarka z pytaniem czy chcemy zobaczyć naszego synka, poczułem się dziwnie. Ana chwyciła mnie za rękę i nawet nie zdążyłem nic powiedzieć, a byliśmy już w środku. Wysłuchaliśmy z uwagą wskazówek siostry, po czym przyznałem się mojej ukochanej, że się boję i nie jestem jeszcze gotowy. Uważnie obserwowałem każdy ruch, matki mojego dziecka, gdy przyszła moja kolej byłem zdenerwowany i gotowy do ucieczki, a jak mu coś zrobię, przecież on jest taki mały. Dziewczyna nie dała jednak za wygraną i pomogła mi. Ręce mi się tak nie trzęsły nawet jak mieliśmy piłkę meczową na MŚ, gdzie było dużo stresu. Po pewnym czasie Ana stanęła po drugiej stronie, a ja sam zajmowałem się Kacperkiem
-No cześć kochanie- uśmiechnąłem się do mojego szkraba- tata się trochę stresuję, ale to tylko dlatego, że jesteś strasznie malutki- mówiłem spokojnie- jak już urośniesz to będziemy grali w piłkę i co tylko będziesz chciał
-Z tą piłką to jeszcze musi pan trochę poczekać- ni stąd ni zowąd pojawiła się przy nas pielęgniarka- nie chciałabym państwu przeszkadzać, ale za chwilę jest obchód, później znów będą państwo mogli przyjść do małego
-Dobrze dziękujemy- uśmiechnęła się serdecznie moja dziewczyna
-To pa kochanie za niedługo wrócimy z mamą, tylko pamiętaj bądź grzeczny- powiedziałem do niego, a on patrzył na mnie tymi swoimi dużymi zielonymi oczami
-Tak Karol na pewno cię zrozumie- zaśmiała się moja towarzyszka i wyszliśmy z sali
-No a nie? Nie widziałaś jak pokiwał głową
-Oj boże Kłos, nie widziałam tego. Dobra idziemy na jakąś kawę?
-Jak pani sobie życzy- powiedziałem
Zjechaliśmy windą na parter, gdzie był bufet. Ja poszedłem po kawę, a dziewczyna zajęła nam stolik
-Całkiem przyjemni ludzie w tym szpitalu-powiedziałem kładąc przed nią kofeinowy napój
-Bardzo pomocni i uśmiechnięci
-Wrócisz ze mną do Bełchatowa- zapytałem niepewnie zupełnie zmieniając temat
-Widzę że nie owijasz w bawełnę- westchnęła głośno- na początek jest to niemożliwe-gdy usłyszałem te słowa poczułem, że łzy napływają do moich oczu, teraz stracę ich na zawsze, pomyślałem sobie- dopóki Kacper nie będzie zdrowy zostanę z nim w Bydgoszczy, potem wrócimy dopiero do Bełchatowa- powiedziała, a ze mnie zeszło całe napięcie
-Czy możesz mówić od razu, bo kiedyś na zawał zejdę- powiedziałem ze śmiechem, a po chwili usłyszałem dzwonek mojego telefonu- przepraszam cię muszę odebrać- pokazałem jej kto dzwoni i na chwilę odszedłem
-No cześć Karol, co słychać, jak się czujesz, odpoczywasz?- zapytał trener
-No cześć Stefan, właśnie jestem w szpitalu- powiedziałem nie zważając na konsekwencję
-Jak to w szpitalu, co ci się stało, czemu nie zadzwoniłeś?- zalał mnie lawiną pytań, a ja zdałem sobie sprawę co powiedziałem- w którym, zaraz wsiadam w samochód i jadę
-Spokojnie, źle mnie zrozumiałeś. Jestem cały i zdrowy
-Kurwa Karol, kiedyś cię zabiję za to poczucie humoru, widzę że już ci się nudzi i nie masz co robić
-Nie no ale ja na serio jestem w szpitalu, syn mi się urodził i w związku z tym chciałbym cię poprosić o wolne
-O to gratulację, ej poczekaj jaki syn, co ty gadasz, to już nawet nie jest śmieszne
-No naprawdę, jak mi nie wierzysz to dam ci kogoś bardziej wiarygodnego- podszedłem do stolika przy którym siedziała rudowłosa i dałem jej telefon
-No cześć Stefan, Anastazja z tej strony
-...
-No tak urodził nam się syn
-...
-Tak jakoś wyszło, teraz jesteśmy w szpitalu, bo mały urodził się 2 miesiące przed terminem
-...
-Niczego nam nie trzeba
-...
-Dobra porozmawiam z nim. Pozdrów żonę i dzieciaki, paa- dziewczyna rozłączyła się i podała mi telefon, który po chwili schowałem do kieszeni-co ty wyprawiasz- od razu na mnie naskoczyła
-Ale o co chodzi- zapytałem nie rozumiejąc
-Powiedziałeś Stefanowi, że chcesz wolne. Co ty dziecko jesteś?
-Ale o co Ci chodzi, chce być teraz z Wami, trudno to zrozumieć
-Karol ja rozumiem, że długo się nie widzieliśmy i to też jest moja wina, ale nie możesz zaniedbywać swoich obowiązków. A poza tym wiesz, że chłopacy leczą kontuzje i nie wszyscy mogą już grać, gdyby przepisy były inne to z pewnością Stefan nie miałby nic przeciwko, żebyś miał wolne. Nie długo igrzyska, przecież oboje wiem jak bardzo chcesz na nie pojechać- powiedziała, ale nie byłam chyba pewna czy mnie przekona
-Igrzyska Olimpijskie dla sportowca są czymś pięknym, ale piękniejsze jest to, że mam ciebie i Kacpra- powiedziałem zgodnie z prawdą
-Jeszcze będziesz miał nas dosyć- powiedziała ze śmiechem- co dopiero się pogodziliśmy nie chciałabym się znów kłócić, więc wyciągnij telefon i poproś Stefana czy mógłbyś pojawić się w Spale na wieczornym treningu, mam nadzieję, że się zgodzi
-Ale- chciałem jeszcze coś powiedzieć, ale gdy zobaczyłem jej wzrok szybko zrezygnowałem- dobrze poddaję się. Zrobimy tak napiszę do Antigi, a potem idziemy na śniadanie, bo jeszcze nic nie jadłaś
-Ale nie jestem głodna
-Ale ja ci się nie pytam tylko ci oznajmiam, żebyś z głodu mi nie padła
-Ale
-Nie ma żadnego ale- tym razem to ja skończyłem dyskusję
Tak jak powiedziałem, tak też zrobiliśmy. Postanowiłem oderwać dziewczynę trochę od tego szpitala i zaproponowałem byśmy poszukali jakieś otwartej restauracji czy coś w tym rodzaju. Oczywiście protestowała, mówiła, że nie możemy go zostawić samego, ale przypomniałem jej, że przecież ma tu świetną opiekę, a i tak za niedługo wrócimy. Znaleźliśmy otwartą, przytulną knajpkę, gdzie dostaliśmy pysznie przygotowane bagietki
-Nie wiedziałam, że byłam taka głodna- powiedział gdy skończyliśmy
W międzyczasie dostałem odpowiedź od trenera, że przystaje na moją propozycję. Uradowani wróciliśmy do szpitala

***
Mamy kolejny rozdział :) Podoba się? Ja skromnie powiem, że mi całkiem udał mi się ten rozdział, oczywiście to moja opinia i z niecierpliwością czekam na wasze :)
Po każdej burzy wychodzi słońce
Takie słowa chyba są odpowiednie do sytuacji! Pamiętajcie nic nie trwa wiecznie. Cieszmy się z dobrych chwil, bo są ulotne i czerpmy lekcje z tych gorszych :) W końcu wszystko się kiedyś kończy. Dobra koniec tych moich przemyśleń :*
Zaszły małe zmiany na blogu. Zachęcam Was do dodawania postów w zakładce "Wasze blogi :)". Informujcie mnie o każdym pojawiającym się rozdzale na waszych stronach!!!
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
PS. Oglądaliście ME? Ja jestem zachwycona i dumna z postawy naszych reprezentantów!!!
Do następnego :*















16 komentarzy:

  1. Rozdział genialny jak zawsze :) Mega się cieszę że Anastazja wybaczyła Karolowi :)

    Pozdrawiam i dalszej weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba :) Dziękuję :*

      Usuń
  2. Piekny rozdzial��

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny, mam nadzieję, że z małym wszystko w porządku, a Anastazji i Karolowi wreszcie się wszystko zacznie układać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę, że postanowili dać sobie drugą szansę dla dobra Małego. Obydwoje się wspierają, a Ich miłość nie zgasła. Czuję, że wszystko ułoży się pomyślnie.

    A co do ME, oczywiście oglądałam i kibicowałam ^^ Chłopaki dali z siebie wszystko, osiągnęli wiele, a najważniejsze stworzyli drużynę ;)
    pozdrawiam;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest w trakcie tworzenia 😉

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie ,że do siebie wrócili...Uwielbiam tego bloga :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło czyta się takie komentarze 😍 Dziękuję! 😊

      Usuń

Dziewczyna uwielbiająca siatkówkę. Uwielbiam czytać i oglądać filmy.