***NUTKA***
*10 tygodni później*
*Andrzej*
Jest 5.35 Karol się spóźni, miał być u Klary 5 minut temu. Nie ukrywam, że trochę winy mojej tu jest. Zdenerwowany Kłos zatrzymuje się pod blokiem brunetki, wysiada i pakuje jej walizki do bagażnika. Dziewczyna w nie najlepszym humorze wsiada do samochodu
-Bardzo cię przepraszam za spóźnienie, ale to wszystko przez tego pajaca-powiedział blondyn pokazując na mnie
-Dobra później będziesz się tłumaczył teraz jedź- po tych słowach mój przyjaciel ruszył-nie wiem jak wy, ale ja idę spać. Dobranoc
-Dobranoc-powiedzieliśmy jednocześnie
Panna Woźniak od razu przyłożyła bluzę przy szybie i położyła na niej głowę. Rozmawialiśmy z Karolem wyjątkowo cicho, żeby nie zbudzić Klary. Gadaliśmy przede wszystkim o tym jak będą wyglądać treningi. Nie ukrywaliśmy przed sobą faktu, że sytuacja jest dość... wyjątkowa. W końcu nie tak dawno, Stephan był jednym z nas, czynnie grającym siatkarzem. Po godzinie dotarliśmy do Spały, Karol wybrał sobie prostsze zadanie, wyjąć nasze bagaże, ja muszę obudzić brunetkę.
-Klara wstawaj jesteśmy na miejscu- próbowałem delikatnie
-Mhm jeszcze chwilę- powiedziała śpiąca dziewczyna
Wysiadłem z samochodu i delikatnie otworzyłem tylne drzwi. Ona od razu zareagowała i tylko dało się usłyszeć z ust dziewczyny
-Kurwa Wrona zabiję cię
-Próbowałem delikatniej, ale nie reagowałaś
Karol z chłopakami z Rzeszowa stali z boku zwijając się ze śmiechu. W prawą rękę wziąłem swoją torbę,a w lewą ogromną walizkę Klary. Chciałem być miły, lecz ta od razu na mnie napadła i zaczęła wyzywać mnie od transwestytów. Przesadziła, rzuciłem walizkę jej prosto pod nogi i ruszyłem do ośrodka, który będzie teraz naszym domem. Przy recepcji zaczepił mnie Zator, chwilę pogadaliśmy, a później wziąłem klucz do pokoju, który będę oczywiście dzielił z Kłosem. Po 20 minutach raczył się pojawić mój serdeczny przyjaciel
-A ciebie co ugryzło?- zapytał z uśmiechem wymalowanym na twarzy
-Mnie coś ugryzło? Wydaje ci się-powiedziałem przez zęby- Miałem ją obudzić, to zrobiłem to. Nic się jej nie stało, ale oczywiście musiała zwrócić na siebie uwagę, potem chciałem być uprzejmy i chwyciłem tą głupią torbę, a ona wyzwała mnie od transwestytów. Nie naprawdę się nic nie stało
Założyłem słuchawki i odciąłem się od tego chorego świata. Około 15 przyszedł Krzysiek i powiedział, że za 5 minut mamy być na dole przebrani. W nienajlepszy humorze zszedłem na halę, gdzie byli już wszyscy. Na początku nudna pogadanka, potem przedstawienie całego sztabu i składu. Przy wyczytaniu Klary Woźniak, pięść sama mi się zacisnęła, stojący obok mnie Karol, zauważył to i powiedział, że mam zluzować gacie, bo mi gumka zaraz pęknie. Zignorowałem jego wypowiedź, po 10 minutach zaczęliśmy trening na siłowni. Dziś mieliśmy luzy, jak na pierwsze dzień przystało. Po 2 godzinach wróciliśmy do swoich pokoi. Wracając, usłyszałem kawałek rozmowy Klary
-Hej kochanie, co u was słychać- po tych słowach poczułem, nieprzyjemne ukłucie w sercu
*Klara*
Wracając z treningu poczułam, że ktoś próbuje się ze mną skontaktować. Wyjęłam telefon z kieszeni i na wyświetlaczu zobaczyłam uśmiechniętą Anę,
-Cześć ciociu- powiedział Mikołaj
-Hej kochanie co u was słychać- zapytałam z uśmiechem na ustach
-Wszystko super, ciocia Anastazja, przypaliła dziś nasze śniadanie, ale nic jej nie mów, bo obiecałem jej że to będzie nasza tajemnica
-No dobrze nic jej nie powiem, grzeczny jesteś
-Oczywiście, czy ja kiedykolwiek byłem niegrzeczny
-Byłeś, byłeś- wróciłam do pokoju i usiadłam się na łóżku
Z małym rozmawiałam jeszcze 15, potem do telefonu dopadła się rudowłosa i gadałyśmy 20 minut. Przed 18 do pokoju wszedł Fabian informując mnie, że za 10 minut mam zejść na dół i wszyscy pójdziemy razem na kolacje. Poprosiłam jeszcze dziewczynę, żeby przekazała komórkę chłopcu
-Kochanie ciocia już idzie na kolację, nie wiem czy później będę mogła jeszcze rozmawiać. Więc życzę dobrej nocki i proszę cię, bądź grzeczny i słuchaj cioci. Bardzo Cię kocham i tęsknie za tobą
-Ciociu będę grzeczny ale mam jedno pytanie- powiedział ciszej, tak jakby się bał wypowiedzieć te słowa- wrócisz?
-Oczywiście że wrócę i to już niedługo śpij spokojnie
Po zakończonej rozmowie, zeszłam na dół do recepcji. Poczekaliśmy jeszcze za Michałem i Mariuszem i całą grupą weszliśmy na stołówkę. Ostatnie słowa wypowiedziane przez Mikołaja, sprawiły, że ostatnie wspomnienia wróciły, co spowodowało utratę humoru. Chciałam usiąść ze sztabem, bo tam bym miała spokój, lecz Igła nalegał, że mam przyjść do nich, bo on mi zajął już miejsce. Nie chciałam obstawiać, żadnej szopki i kłócić się z libero, więc usiadłam z nimi. Przy naszym stole siedzieli Karol, Andrzej, Piotrek, Rafał, Paweł ja i Krzysiek.Chłopacy rozmawiali o zbliżających się dużymi krokami Mistrzostwach Świata. Siedziałam cicho, nie miałam ochoty jeść, więc mieszałam mleko z płatkami. Po pewnym czasie, gdy większość siatkarzy wróciło do swoich pokoi, nasz stolik też zaczął się już zbierać
-A tobie co mała- zapytał zmartwiony Ignaczak
-Nic się nie stało- powiedziałam odkładając talerzyk
-Rano miałaś wyśmienity humor, a teraz co- drążył dalej temat
-Oj nic się nie stało
-Pewnie tęskni już za swoim chłopakiem. Jak kocha to poczeka- odezwał się Wrona
-O co ci znowu chodzi? Ty idź do jakiegoś specjalisty? Nie masz swojego życia tylko na okrągło wpierdalasz się w cudze?- zirytowana sytuacją pobiegłam do swojego pokoju.
Rzuciłam się na łóżko i leżałabym zapewne tak do jutra, gdy po 5 minutach do pokoju wszedł Krzysiek
-Usiądź -powiedział po ojcowsku
-Ty się na mnie uwziąłeś- powiedziałam wykonując jego polecenie
-Nie uwziąłem, tylko widzę, że potrzebujesz pogadać, więc jestem
-Minęło już trochę czasu od tego wydarzenia, które zmieniło całe moje życie- nie znam go długo, ale serce podpowiadało mi, że mogę mu zaufać- nie wiem czy wiesz, ale mam siostrzeńca. Po zdobyciu przez Skrę złota, pojechaliśmy na imprezę, oczywiście nalegałam, że chcę jechać do domu, bo Mikołaj był wtedy pod moją opieką, Daga jednak postanowiła, że weźmie go ze sobą. Zgodziłam się, nie ukrywam, że bawiłam się świetnie. Dzień później gdy rozmawiałam z Anastazją, moją przyjaciółką, dziewczyną Karola, przerwał nam dzwonek mojego telefonu. Zmienił on całe moje życie, dzwonili ze szpitala. Jak ja siedziałam sobie w fotelu, to moja siostra walczyła o życie. Zdenerwowana pojechałam szybko do szpitala, łamiąc wszystkie przepisy drogowe. Tam dowiedziałam się, że Marcin, narzeczony mojej siostry zmarł w drodze do szpitala. Załamana poszłam pod sale operacyjną. Po kilku godzinach wyszli lekarze i powiedzieli, że było zbyt dużo obrażeń- po moim policzku leciało coraz więcej łez, Krzysiu nic nie mówiąc podszedł do mnie i mnie przytulił, a ja kontynuowałam- Mikołaj jest teraz ze mną, dziś przed kolacją rozmawiałam z nim i zmartwiony zapytał się czy wrócę, on nadal się boi. Za dużo osób już stracił.
Już nic więcej nie powiedziałam. Płakałam, a Krzysztof głaskał mnie po włosach nic nie mówiąc. Zasnęłam.
*Karol*
Co ten Andrzej odstawia za szopki. Zdziwiony całym zajściem, pobiegłem za chłopakiem do pokoju. Zamknąłem drzwi, tak aby nam nikt nie przeszkadzał
-Co to było za przedstawienie- zapytałem przyjaciela- powtórka z rozrywki? Myślałem, że już umiecie się dogadać
-O co ci znowu chodzi- podniósł się i spojrzał mi w oczy, w których było coś co widziałem tylko raz
-Znowu wpieprzasz się w jej życie, jeżeli masz coś do niej, to jej to powiedz. Chyba że... no jasne. Wrona jest zazdrosny,
-Taaa wmawiaj sobie- chłopak lekko się zaczerwienił
-Wrona jest zazdrosny- mówiłem wesoło
-No i co z tego- krzyknął zdenerwowany
-Ty Wrona spójrz mi w oczy-gdzieś już je takie widziałem- No jasne takie same miałeś przy Martynie
-To już przeszłość, a z Klarą i tak nic nie będzie, bo ona ma chłopaka
-Muszę z nią poważnie porozmawiać
-Ani mi się waż, jeżeli piśniesz komukolwiek chociażby jedno słówko to, możesz zapomnieć o rudych, małych Kłosiątkach
-Masz mocne argumenty, ale powiem ci jedno, z ciebie to baba jest, a nie facet
Andrzej poszedł do łazienki, a ja odpaliłem laptopa. Po 20 minutach chłopak wrócił, udostępniając pomieszczenie, w którym po chwili brałem prysznic. Po wykonaniu wszystkich czynności wyszedłem z łazienki, chciałem jeszcze porozmawiać z przyjacielem o zaistniałej sytuacji, lecz on już spał. Zmęczony położyłem się do łóżka, przyłożyłem głowę do poduszki i momentalnie zasnąłem
***
Przepraszam że tak późno, ale wcześniej nie mogłam :( Rozdział taki sobie :/
W końcu pokonaliśmy Iran na tym piekielnym terenie :)
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
wtorek, 30 czerwca 2015
niedziela, 21 czerwca 2015
Rozdział 15
***nutka***
Obudziłam się cała zlana potem, popatrzyłam w lewo, zegarek wskazywał 6.09. Wstałam poszłam do pokoju zobaczyć co z Mikołajem, malutki spał, delikatnie pochrapując. Spokojna o niego wróciłam do pokoju i próbowałam zasnąć. Po godzinie wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, wcześniej zabierając przygotowane na dzisiejszy dzień rzeczy. Po ubraniu się i nałożeniu lekkiego makijażu, zaczęłam przygotowywać śniadanie dla naszej dwójki. Zrobiłam jajecznicę, nałożyłam na talerzyki, nalałam soku do szklanek i chciałam iść obudzić malca, lecz gdy odkładałam kartonik z napojem to mały już siedział przy stole
-Właśnie miałam iść cię budzić- powiedziałam siadając na swoim miejscu
-Wyczułem to i stwierdziłem, że jak przyjdę sam, to się ucieszysz
-Masz wyczucie czasu, jedzmy bo nam wystygnie
Zjedliśmy spokojnie śniadanie rozmawiając troszkę. Humory nam się poprawiły, po ostatnich wydarzeniach. Przygotowując śniadanie, uświadomiłam sobie, że tak będzie wyglądać każdy mój poranek. Muszę przepisać małego do przedszkola, które jest bliżej nas. Ciężko będzie mu zastąpić matkę i ojca. Co ja w ogóle gadam, przecież to jest niemożliwe. Nikt nigdy mu ich nie zastąpi i ja nie będę próbowała. Postaram się wychować go na mądrego i kulturalnego mężczyznę, który będzie szanował kobiety i nigdy nie zapomni o swoich rodzicach.
Po posiłku poszłam ubrać Mikołaja, później poszłam posprzątać w kuchni, a miki oglądał bajki w salonie.Gdy miałam wyjmować czyste naczynia ze zmywarki, chłopiec przyniósł mi dzwoniący telefon, nie spoglądając na wyświetlacz odebrałam
-Cześć Klara, myślałaś o mojej propozycji?- zapytał Stephan
-Cześć, tak
-Co tak?- pytał niecierpliwy
-Zostanę psychologiem reprezentacji Polski
-To świetnie, muszę powiadomić prezesa, ucieszy się. Rozmawiałem z nim wczoraj, Mikołaj będzie mógł jeździć z nami
-To super, ale będę starała się żeby jak najmniej z nami jeździł. Anastazja zaproponowała mi swoją pomoc. Przepraszam cię, ale ktoś dzwoni do drzwi, porozmawiamy później
-Będziesz musiała przyjechać do Warszawy, ale o tym pogadamy później. Zadzwoń jak będziesz mogła. Pozdrów od nas Mikołaja, trzymaj się pa
-Pa- rozłączyłam się
Telefon odłożyłam na stole i poszłam zobaczyć kto to przyszedł. Gdy zobaczyłam, że Mikołaj otworzył drzwi, przestraszyłam się, bo Miki stał z nieciekawą miną. Podeszłam szybko do niego, a on tylko powiedział, że jacyś starzy ludzie przyszli i wrócił do oglądania bajek. Starzy ludzie... Jak się okazało byli to państwo Kamińscy
-Jak to jest możliwe, że takie małe dziecko otwiera samo drzwi- uniosła głos kobieta
-Przepraszam państwa bardzo, ale jeżeli przyszliście mnie pouczać to do widzenia- odpowiedziałam zdenerwowana
-Przepraszam, chcielibyśmy porozmawiać o Mikołaju- odezwał się milczący dotąd mężczyzna
-Zapraszam- gestem ręki pokazałam im, że mają wejść- Lepiej będzie, jeżeli Mikołaja nie będzie przy tej rozmowie, proszę chwilę poczekać
Rodziców zmarłego chłopaka zaprosiłam do salonu, a małego poprosiłam, żeby poszedł do mojego pokoju i tam się pobawił, a zaraz przyjedzie ciocia Ana z wujkiem Karolem i pójdą na plac zabaw. Napisałam jeszcze SMS do przyjaciółki z prośbą o przybycie i napisałam jej o zaistniałej sytuacji. Na odpowiedź nie musiałam czekać długo. Dziewczyna napisała mi, że będą za 5 minut, bo właśnie mieli nas odwiedzić.
-Przepraszam państwa bardzo, ale zależy mi na tym, aby podczas rozmowy, nie było Mikołaja w domu. Gdyby wcześniej państwo mnie poinformowali, nie byłoby tego problemu. Napiją się państwo czegoś?
-Usiądź dziewczyno, przyszliśmy tylko porozmawiać- rzekł spokojnym głosem pan Zbyszek, zapewne zauważył moje lekkie zakłopotanie i zdenerwowanie
-Za bardzo nie rozumiem państwa wizyty, chyba jasno się wyraziłam w szpitalu. Mikołaj zostaje ze mną i nie ma żadnej dyskusji
-Te słowa, które padły w szpitalu, nie powinny paść wcale. Wszyscy byliśmy zdenerwowani, podjęła pani tą decyzję w nerwach- Jejuś jak ta kobieta mnie irytuje
-Pani powinna iść do specjalisty, ja mówię chyba wyraźnie- usłyszałam dzwonek do drzwi- Przepraszam na chwilę
Poszłam otworzyć drzwi, oczywiście była to Ana z Karolem. Poczekali chwilę na korytarzu, a ja poszłam po małego do pokoju, ubrałam go i oddałam w ręce moich przyjaciół. Ochłonęłam i wróciłam do pokoju, gdzie kłóciło się o coś małżeństwo, lecz gdy mnie ujrzeli zamilkli
-Jesteś młoda, dużo jeszcze przed tobą. Wydaję mi się, że Mikołaj jest dla ciebie przeszkodą w dalszej karierze
-Pani na prawdę oszalała. Co prawda ta sytuacja jest dla mnie nowa, ale Mikołaj nigdy nie był i nie będzie dla mnie problemem. Nie chcę się z państwem kłócić, nie mam już rodziców, więc chcę, żeby mały chociaż miał jednych dziadków. Boję się, że będę musiała wam ograniczyć kontakty z nim, bo wasze zachowanie zmusza mnie do rozważenia takiej decyzji.
-Jeżeli my się nim zaopiekujemy, będziesz mogła go odwiedzać i przy okazji spełnić swoje marzenie- kobieta wyciągnęła z torebki kopertę- jest tu 20 tys. powinno starczyć na jakiś wyjazd czy coś
-Proszę to natychmiast schować, moim marzeniem jest, aby Mikołaj był szczęśliwy
-Jesteśmy bogaci, starczy nam na wszelkie udogodnienia.
-Pieniądze szczęścia nie dają. Jak mały otworzył dziś drzwi nie wiedział nawet, kim państwo są. I wy nagle chcecie się nim opiekować. Po moim trupie. Wydaję mi się że skończyliśmy już rozmowę
Kobieta schowała kopertę z powrotem do drogiej, czarnej torebki. Nie czekając na swojego męża wyszła
-Bardzo cię przepraszam za Elżbietę. Po śmierci Marcina, zależy jej, abyśmy sprawowali opiekę nad Mikołajem. Próbuję jej wytłumaczyć, że to nie ma sensu i ty lepiej się nim zajmiesz. Ona nie jest zła, ale... bardzo brakuje jej Marcinka i nie chcę stracić wnuczka
-Rozumiem Was, ale to nie zmienia faktu, że pańska małżonka przesadziła dziś.
-Jeszcze raz przepraszam. Będę się już zbierał. Do widzenia
-Do widzenia
Stałam w salonie i spoglądałam przez okno. Zauważyłam auto do którego wsiadł mój gość. Kobieta zaczęła się z nim kłócić, a on siedział i nic się nie odzywał, jakby się jej bał. Po chwili stało się coś czego w ogóle się nie spodziewałam , p. Elżbieta spoliczkowała swojego męża. Mężczyzna nadal się nie odzywał, tylko odpalił silnik i ruszy w nieznanym mi kierunku. Zdziwiona zachowaniem kobiety, odeszłam od okna i zaczęłam sprzątać.
Po 2 godzinach wrócili cali uśmiechnięci. Karol wziął Mikołaja do łazienki w celu umycia mu rąk, a potem poszli się pobawić, dał nam trochę czasu na rozmowę. Opowiedziałam Anastazji cały przebieg spotkania i to co wydarzyło się później. Była zdziwiona zachowaniem pani Kamińskiej. Razem zauważyłyśmy, że pan Zbyszek boi się swojej żony, ale wydaje się być dobrym człowiekiem.
Rudowłosa pomogła mi w podjęciu decyzji. Sprzedam mieszkanie Leny i Marcina, założę lokatę Mikołajowi i jak dorośnie, będzie miał lepszy start. Wstępnie uzgodniłyśmy jak miałoby wyglądać nasze mieszkanie po remoncie. Wzięłyśmy od Karola numer jego znajomego architekta i umówiłyśmy się z nim na spotkanie jutro o 12. Około 15 chłopacy wyszli z pokoju baardzo głodni, my tak się zagadałyśmy, że nie patrzyłyśmy na zegarek
-Pizza czy idziemy na miasto
-Na miaasto- krzyknął chłopiec
-Dzieci głosu nie mają-powiedział Karol
-Idziemy na miasto- rzekła Ana, na co Kłos strzelił focha- I to mówi siatkarz-wskazała na środkowego- Kłos, przecież na mieście też można zamówić pizze
-Dobra zbieramy się- powiedziałam wstając z kanapy
Na obiad wybraliśmy się do pobliskiej knajpki, gdzie każdy złożył swoje zamówienie. Oczywiście rozmowom i śmiechom nie było końca. Po skończonym posiłku, chciałam zapłacić, lecz Karol zrobił to szybciej i zanim zdążyłam się odezwać chłopak stał szczerze się uśmiechając. Przekonywałam go, że oddam mu kasę, lecz on nie chciał w ogóle tego słuchać. Mały bardzo nas prosił, żebyśmy poszli na plac zabaw. Jak się okazało ja, Ana i Karol bawiliśmy się lepiej od większości dzieci znajdujących się tu dzieci. Wyczerpana wraz z Mikołajem wróciliśmy do domu, a pozostała dwójka poszła do mieszkania chłopaka.
***
Trochę krótki, ale jest.
Polacy 6 raz z rzędu wygrali z Rosjanami :)
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
Obudziłam się cała zlana potem, popatrzyłam w lewo, zegarek wskazywał 6.09. Wstałam poszłam do pokoju zobaczyć co z Mikołajem, malutki spał, delikatnie pochrapując. Spokojna o niego wróciłam do pokoju i próbowałam zasnąć. Po godzinie wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, wcześniej zabierając przygotowane na dzisiejszy dzień rzeczy. Po ubraniu się i nałożeniu lekkiego makijażu, zaczęłam przygotowywać śniadanie dla naszej dwójki. Zrobiłam jajecznicę, nałożyłam na talerzyki, nalałam soku do szklanek i chciałam iść obudzić malca, lecz gdy odkładałam kartonik z napojem to mały już siedział przy stole
-Właśnie miałam iść cię budzić- powiedziałam siadając na swoim miejscu
-Wyczułem to i stwierdziłem, że jak przyjdę sam, to się ucieszysz
-Masz wyczucie czasu, jedzmy bo nam wystygnie
Zjedliśmy spokojnie śniadanie rozmawiając troszkę. Humory nam się poprawiły, po ostatnich wydarzeniach. Przygotowując śniadanie, uświadomiłam sobie, że tak będzie wyglądać każdy mój poranek. Muszę przepisać małego do przedszkola, które jest bliżej nas. Ciężko będzie mu zastąpić matkę i ojca. Co ja w ogóle gadam, przecież to jest niemożliwe. Nikt nigdy mu ich nie zastąpi i ja nie będę próbowała. Postaram się wychować go na mądrego i kulturalnego mężczyznę, który będzie szanował kobiety i nigdy nie zapomni o swoich rodzicach.
Po posiłku poszłam ubrać Mikołaja, później poszłam posprzątać w kuchni, a miki oglądał bajki w salonie.Gdy miałam wyjmować czyste naczynia ze zmywarki, chłopiec przyniósł mi dzwoniący telefon, nie spoglądając na wyświetlacz odebrałam
-Cześć Klara, myślałaś o mojej propozycji?- zapytał Stephan
-Cześć, tak
-Co tak?- pytał niecierpliwy
-Zostanę psychologiem reprezentacji Polski
-To świetnie, muszę powiadomić prezesa, ucieszy się. Rozmawiałem z nim wczoraj, Mikołaj będzie mógł jeździć z nami
-To super, ale będę starała się żeby jak najmniej z nami jeździł. Anastazja zaproponowała mi swoją pomoc. Przepraszam cię, ale ktoś dzwoni do drzwi, porozmawiamy później
-Będziesz musiała przyjechać do Warszawy, ale o tym pogadamy później. Zadzwoń jak będziesz mogła. Pozdrów od nas Mikołaja, trzymaj się pa
-Pa- rozłączyłam się
Telefon odłożyłam na stole i poszłam zobaczyć kto to przyszedł. Gdy zobaczyłam, że Mikołaj otworzył drzwi, przestraszyłam się, bo Miki stał z nieciekawą miną. Podeszłam szybko do niego, a on tylko powiedział, że jacyś starzy ludzie przyszli i wrócił do oglądania bajek. Starzy ludzie... Jak się okazało byli to państwo Kamińscy
-Jak to jest możliwe, że takie małe dziecko otwiera samo drzwi- uniosła głos kobieta
-Przepraszam państwa bardzo, ale jeżeli przyszliście mnie pouczać to do widzenia- odpowiedziałam zdenerwowana
-Przepraszam, chcielibyśmy porozmawiać o Mikołaju- odezwał się milczący dotąd mężczyzna
-Zapraszam- gestem ręki pokazałam im, że mają wejść- Lepiej będzie, jeżeli Mikołaja nie będzie przy tej rozmowie, proszę chwilę poczekać
Rodziców zmarłego chłopaka zaprosiłam do salonu, a małego poprosiłam, żeby poszedł do mojego pokoju i tam się pobawił, a zaraz przyjedzie ciocia Ana z wujkiem Karolem i pójdą na plac zabaw. Napisałam jeszcze SMS do przyjaciółki z prośbą o przybycie i napisałam jej o zaistniałej sytuacji. Na odpowiedź nie musiałam czekać długo. Dziewczyna napisała mi, że będą za 5 minut, bo właśnie mieli nas odwiedzić.
-Przepraszam państwa bardzo, ale zależy mi na tym, aby podczas rozmowy, nie było Mikołaja w domu. Gdyby wcześniej państwo mnie poinformowali, nie byłoby tego problemu. Napiją się państwo czegoś?
-Usiądź dziewczyno, przyszliśmy tylko porozmawiać- rzekł spokojnym głosem pan Zbyszek, zapewne zauważył moje lekkie zakłopotanie i zdenerwowanie
-Za bardzo nie rozumiem państwa wizyty, chyba jasno się wyraziłam w szpitalu. Mikołaj zostaje ze mną i nie ma żadnej dyskusji
-Te słowa, które padły w szpitalu, nie powinny paść wcale. Wszyscy byliśmy zdenerwowani, podjęła pani tą decyzję w nerwach- Jejuś jak ta kobieta mnie irytuje
-Pani powinna iść do specjalisty, ja mówię chyba wyraźnie- usłyszałam dzwonek do drzwi- Przepraszam na chwilę
Poszłam otworzyć drzwi, oczywiście była to Ana z Karolem. Poczekali chwilę na korytarzu, a ja poszłam po małego do pokoju, ubrałam go i oddałam w ręce moich przyjaciół. Ochłonęłam i wróciłam do pokoju, gdzie kłóciło się o coś małżeństwo, lecz gdy mnie ujrzeli zamilkli
-Jesteś młoda, dużo jeszcze przed tobą. Wydaję mi się, że Mikołaj jest dla ciebie przeszkodą w dalszej karierze
-Pani na prawdę oszalała. Co prawda ta sytuacja jest dla mnie nowa, ale Mikołaj nigdy nie był i nie będzie dla mnie problemem. Nie chcę się z państwem kłócić, nie mam już rodziców, więc chcę, żeby mały chociaż miał jednych dziadków. Boję się, że będę musiała wam ograniczyć kontakty z nim, bo wasze zachowanie zmusza mnie do rozważenia takiej decyzji.
-Jeżeli my się nim zaopiekujemy, będziesz mogła go odwiedzać i przy okazji spełnić swoje marzenie- kobieta wyciągnęła z torebki kopertę- jest tu 20 tys. powinno starczyć na jakiś wyjazd czy coś
-Proszę to natychmiast schować, moim marzeniem jest, aby Mikołaj był szczęśliwy
-Jesteśmy bogaci, starczy nam na wszelkie udogodnienia.
-Pieniądze szczęścia nie dają. Jak mały otworzył dziś drzwi nie wiedział nawet, kim państwo są. I wy nagle chcecie się nim opiekować. Po moim trupie. Wydaję mi się że skończyliśmy już rozmowę
Kobieta schowała kopertę z powrotem do drogiej, czarnej torebki. Nie czekając na swojego męża wyszła
-Bardzo cię przepraszam za Elżbietę. Po śmierci Marcina, zależy jej, abyśmy sprawowali opiekę nad Mikołajem. Próbuję jej wytłumaczyć, że to nie ma sensu i ty lepiej się nim zajmiesz. Ona nie jest zła, ale... bardzo brakuje jej Marcinka i nie chcę stracić wnuczka
-Rozumiem Was, ale to nie zmienia faktu, że pańska małżonka przesadziła dziś.
-Jeszcze raz przepraszam. Będę się już zbierał. Do widzenia
-Do widzenia
Stałam w salonie i spoglądałam przez okno. Zauważyłam auto do którego wsiadł mój gość. Kobieta zaczęła się z nim kłócić, a on siedział i nic się nie odzywał, jakby się jej bał. Po chwili stało się coś czego w ogóle się nie spodziewałam , p. Elżbieta spoliczkowała swojego męża. Mężczyzna nadal się nie odzywał, tylko odpalił silnik i ruszy w nieznanym mi kierunku. Zdziwiona zachowaniem kobiety, odeszłam od okna i zaczęłam sprzątać.
Po 2 godzinach wrócili cali uśmiechnięci. Karol wziął Mikołaja do łazienki w celu umycia mu rąk, a potem poszli się pobawić, dał nam trochę czasu na rozmowę. Opowiedziałam Anastazji cały przebieg spotkania i to co wydarzyło się później. Była zdziwiona zachowaniem pani Kamińskiej. Razem zauważyłyśmy, że pan Zbyszek boi się swojej żony, ale wydaje się być dobrym człowiekiem.
Rudowłosa pomogła mi w podjęciu decyzji. Sprzedam mieszkanie Leny i Marcina, założę lokatę Mikołajowi i jak dorośnie, będzie miał lepszy start. Wstępnie uzgodniłyśmy jak miałoby wyglądać nasze mieszkanie po remoncie. Wzięłyśmy od Karola numer jego znajomego architekta i umówiłyśmy się z nim na spotkanie jutro o 12. Około 15 chłopacy wyszli z pokoju baardzo głodni, my tak się zagadałyśmy, że nie patrzyłyśmy na zegarek
-Pizza czy idziemy na miasto
-Na miaasto- krzyknął chłopiec
-Dzieci głosu nie mają-powiedział Karol
-Idziemy na miasto- rzekła Ana, na co Kłos strzelił focha- I to mówi siatkarz-wskazała na środkowego- Kłos, przecież na mieście też można zamówić pizze
-Dobra zbieramy się- powiedziałam wstając z kanapy
Na obiad wybraliśmy się do pobliskiej knajpki, gdzie każdy złożył swoje zamówienie. Oczywiście rozmowom i śmiechom nie było końca. Po skończonym posiłku, chciałam zapłacić, lecz Karol zrobił to szybciej i zanim zdążyłam się odezwać chłopak stał szczerze się uśmiechając. Przekonywałam go, że oddam mu kasę, lecz on nie chciał w ogóle tego słuchać. Mały bardzo nas prosił, żebyśmy poszli na plac zabaw. Jak się okazało ja, Ana i Karol bawiliśmy się lepiej od większości dzieci znajdujących się tu dzieci. Wyczerpana wraz z Mikołajem wróciliśmy do domu, a pozostała dwójka poszła do mieszkania chłopaka.
***
Trochę krótki, ale jest.
Polacy 6 raz z rzędu wygrali z Rosjanami :)
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
czwartek, 18 czerwca 2015
Rozdział 14
***nutka***
Siedzę na balkonie gdy dzwoni mój telefon. Szybko wróciłam do mieszkania i odebrałam go
-Ciociu musisz tu szybko przyjechać, ałaaa boli
-Kochanie co się dzieje?
-Jestem w sadzie i wpadłem w jakąś pułapkę, przyjedź do mnie szybko
-Zaraz będę
Zdezorientowana wzięłam kluczyki z szafki i szybko ruszyłam do tego sadu, który był 15 minut stąd. Łamiąc wszystkie przepis drogowe dotarłam na miejsce. Ku mojemu zdziwieniu był tam Andrzej, uspokajał Mikołaja i próbował uratować jego nogę z tej przeklętej pułapki.
-Co się stało- zapytałam zmartwiona i zdenerwowana
-Jakiś pijak założył tu ten drut kolczasty i mały wpadł. Dzwoniłem już na pogotowie i po policję.
-Musimy wyjąć mu tę nogę.
Chłopak używając wszystkich sił próbował otworzyć ten głupi przedmiot, a ja po jego otwarciu wyjęłam nogę płaczącego chłopca. Na szczęście wzięłam ze sobą apteczkę z samochodu i opatrzyłam ranę chłopczyka. Najpierw przyjechało pogotowie, jeden z ratowników przyniósł deskę i poprosił nas abyśmy bezpiecznie położyli na niej Mikołaja, a on w tym czasie pójdzie pokierować policjanta. Drugi z ratowników poszedł do szopy w której był nietrzeźwy mężczyzna, właściciel sadu. Wykonaliśmy polecenie ratownika i chcieliśmy ruszyć z miejsca, gdy z domu wybiegł lekarz i krzyknął że nie mamy się ruszać z miejsc, ponieważ są wkopane miny. 200 metrów dalej przebiegł piesek, zniknął za drzewami i usłyszeliśmy wielkie bum i zauważyliśmy dym lecący z tamtego miejsca. Zdziwieni spojrzeliśmy na siebie i nie ruszyliśmy się z miejsc. Minęło 20 minut gdy na miejsce zdarzenia, przyjechali saperzy ze specjalnym sprzętem, a my nadal trzymaliśmy deskę, na której leżał Mikołaj. Policjant powiedział nam, że są 3 miny do znalezienia
-Andrzej ja już nie dam rady-powiedziałam ostatkiem sił
-Klara musisz, musimy dać rade, dla Mikiego, co on tu w ogóle sam robił?
-Nie wiem, Andrzej nie wiem, powinien być teraz u Michałka, z przedszkola. Mikołaj kochanie nie zamykaj oczu- próbowałam z nim rozmawiać, żeby nie stracił przytomności
-Doktorze do jasnej cholery mały musi trafić jak najszybciej do szpitala, stracił przytomność - krzyknął zdenerwowany Wrona, gdy saper szukał trzeciej, ostatniej miny
-Nie puszcze was, dopóki nie znajdziemy ostatniej miny
-Boję się- powiedziałam ze łzami w oczach
-Nic się nie przejmuj, tylko żeby Miki wytrzymał
-Andrzej, nie dam rady, już mi ręce drętwieją
-Klara musisz wytrzymać
-Ja nie dam rady
-Klara spójrz na mnie, po tej całej akcji dasz małego do pilnowania Anastazji i zabiorę cię do kina na ten nowy film akcji
-Akcji na pewno nie
-Niech będzie pojedziemy na... 22 Jump Street, o tych dwóch policjantach, którzy pod przykrywką trafiają do college'u
-Trzymam cię za słowo
Saper przeszedł jeszcze raz cały obszar, gdy przechodził koło mnie coś zaczęło pikać.
-Znalazłem- krzyknął do dowódcy- Spokojnie, spokojnie tylko się nie ruszaj
Przybiegł ratownik i powiedział, że wszystko będzie dobrze, a on teraz powoli weźmie ode mnie nosze i zawiozą chłopca do szpitala. Wrona trzymał za drugi koniec, gdy mieli iść do karetki, chłopak poprosił mężczyznę stojącego obok, oto aby ten wziął deskę, a on zostanie ze mną. Pirotechnik od razu się zgodził i poszedł odnieść nieprzytomnego malca do karetki.
-Klara nic ci nie będzie-siatkarz chwycił moją twarz w swoje ogromne ręce- pójdę zadzwonić do Any, żeby pojechała do szpitala, ale obiecuję, wrócę po ciebie
Zostałam sama. Myśl, że zaraz mogę zginąć, była przerażająca. Zaczęłam sobie przypominać wszystkie dobre chwile z mojego życia. Rodzice, z którymi wracam z placu zabaw i zajadam moje ulubione lody czekoladowe z polewą smerfową, Lena i nasze wieczorne wojny na poduszki, Anastazja i pogaduchy do samego rana, siatkarze, z którymi miałam przyjemność pracować. Każdy z nich był wyjątkowy na swój sposób, ale żadnemu nie można zarzucić braku poczucia humoru. Mikołaj, największe szczęście w życiu Leny, Marcina i z biegiem czasu moim.
Po 20 minutach, które były wiecznością, pirotechnik odnalazł dokładne miejsce ładunku i obok niego wykopał dziurę, tak aby mógł przeciąć odpowiednie kabelki. Gdy miał to już zrobić, jego dowódca przemówił przez radio i przekazał nam dramatyczną wiadomość. Jeżeli przetnie on te kabelki wylecimy w powietrze. Mężczyzna zrezygnował i poszedł do "kapitana" swojego oddziału, wrócił i powiedział że daje mi 50% szans. Brakowało mi sił, zaczęło robić mi się słabo i z bezsilności moje ciało bezwładnie opadało, usłyszałam jeszcze słowa sapera
-Kryć się, ona traci przytomność
Poczułam że ktoś zdążył mnie chwycić w połowie upadku
-Klara jestem przy tobie, musisz jeszcze trochę wytrzymać- powiedział Andrzej, chwytając mnie w ostatnim momencie
Wybawca? Może tylko dał mi nadzieje na, to że będę żyła?
-Odsuń się od niej, uciekaj ze strefy rażenia
-Nigdzie nie idę- powiedział i znowu ujął moją twarz w swe dłonie
-Idź, proszę idź- mówiłam ze łzami w oczach
Andrzej złożył na moich ustach, delikatny, ale namiętny pocałunek i odszedł
***
Mamy kolejny rozdział. Wyjątkowo szybko. Zdziwieni?
Chciałabym Wam bardzo podziękować, jest już prawie 6500 wyświetleń. Zakładając tego bloga nie spodziewałam się takiego wyniku. W szczególności dziękuję osobą, które komentują i dodają mi kopa :*
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
Siedzę na balkonie gdy dzwoni mój telefon. Szybko wróciłam do mieszkania i odebrałam go
-Ciociu musisz tu szybko przyjechać, ałaaa boli
-Kochanie co się dzieje?
-Jestem w sadzie i wpadłem w jakąś pułapkę, przyjedź do mnie szybko
-Zaraz będę
Zdezorientowana wzięłam kluczyki z szafki i szybko ruszyłam do tego sadu, który był 15 minut stąd. Łamiąc wszystkie przepis drogowe dotarłam na miejsce. Ku mojemu zdziwieniu był tam Andrzej, uspokajał Mikołaja i próbował uratować jego nogę z tej przeklętej pułapki.
-Co się stało- zapytałam zmartwiona i zdenerwowana
-Jakiś pijak założył tu ten drut kolczasty i mały wpadł. Dzwoniłem już na pogotowie i po policję.
-Musimy wyjąć mu tę nogę.
Chłopak używając wszystkich sił próbował otworzyć ten głupi przedmiot, a ja po jego otwarciu wyjęłam nogę płaczącego chłopca. Na szczęście wzięłam ze sobą apteczkę z samochodu i opatrzyłam ranę chłopczyka. Najpierw przyjechało pogotowie, jeden z ratowników przyniósł deskę i poprosił nas abyśmy bezpiecznie położyli na niej Mikołaja, a on w tym czasie pójdzie pokierować policjanta. Drugi z ratowników poszedł do szopy w której był nietrzeźwy mężczyzna, właściciel sadu. Wykonaliśmy polecenie ratownika i chcieliśmy ruszyć z miejsca, gdy z domu wybiegł lekarz i krzyknął że nie mamy się ruszać z miejsc, ponieważ są wkopane miny. 200 metrów dalej przebiegł piesek, zniknął za drzewami i usłyszeliśmy wielkie bum i zauważyliśmy dym lecący z tamtego miejsca. Zdziwieni spojrzeliśmy na siebie i nie ruszyliśmy się z miejsc. Minęło 20 minut gdy na miejsce zdarzenia, przyjechali saperzy ze specjalnym sprzętem, a my nadal trzymaliśmy deskę, na której leżał Mikołaj. Policjant powiedział nam, że są 3 miny do znalezienia
-Andrzej ja już nie dam rady-powiedziałam ostatkiem sił
-Klara musisz, musimy dać rade, dla Mikiego, co on tu w ogóle sam robił?
-Nie wiem, Andrzej nie wiem, powinien być teraz u Michałka, z przedszkola. Mikołaj kochanie nie zamykaj oczu- próbowałam z nim rozmawiać, żeby nie stracił przytomności
-Doktorze do jasnej cholery mały musi trafić jak najszybciej do szpitala, stracił przytomność - krzyknął zdenerwowany Wrona, gdy saper szukał trzeciej, ostatniej miny
-Nie puszcze was, dopóki nie znajdziemy ostatniej miny
-Boję się- powiedziałam ze łzami w oczach
-Nic się nie przejmuj, tylko żeby Miki wytrzymał
-Andrzej, nie dam rady, już mi ręce drętwieją
-Klara musisz wytrzymać
-Ja nie dam rady
-Klara spójrz na mnie, po tej całej akcji dasz małego do pilnowania Anastazji i zabiorę cię do kina na ten nowy film akcji
-Akcji na pewno nie
-Niech będzie pojedziemy na... 22 Jump Street, o tych dwóch policjantach, którzy pod przykrywką trafiają do college'u
-Trzymam cię za słowo
Saper przeszedł jeszcze raz cały obszar, gdy przechodził koło mnie coś zaczęło pikać.
-Znalazłem- krzyknął do dowódcy- Spokojnie, spokojnie tylko się nie ruszaj
Przybiegł ratownik i powiedział, że wszystko będzie dobrze, a on teraz powoli weźmie ode mnie nosze i zawiozą chłopca do szpitala. Wrona trzymał za drugi koniec, gdy mieli iść do karetki, chłopak poprosił mężczyznę stojącego obok, oto aby ten wziął deskę, a on zostanie ze mną. Pirotechnik od razu się zgodził i poszedł odnieść nieprzytomnego malca do karetki.
-Klara nic ci nie będzie-siatkarz chwycił moją twarz w swoje ogromne ręce- pójdę zadzwonić do Any, żeby pojechała do szpitala, ale obiecuję, wrócę po ciebie
Zostałam sama. Myśl, że zaraz mogę zginąć, była przerażająca. Zaczęłam sobie przypominać wszystkie dobre chwile z mojego życia. Rodzice, z którymi wracam z placu zabaw i zajadam moje ulubione lody czekoladowe z polewą smerfową, Lena i nasze wieczorne wojny na poduszki, Anastazja i pogaduchy do samego rana, siatkarze, z którymi miałam przyjemność pracować. Każdy z nich był wyjątkowy na swój sposób, ale żadnemu nie można zarzucić braku poczucia humoru. Mikołaj, największe szczęście w życiu Leny, Marcina i z biegiem czasu moim.
Po 20 minutach, które były wiecznością, pirotechnik odnalazł dokładne miejsce ładunku i obok niego wykopał dziurę, tak aby mógł przeciąć odpowiednie kabelki. Gdy miał to już zrobić, jego dowódca przemówił przez radio i przekazał nam dramatyczną wiadomość. Jeżeli przetnie on te kabelki wylecimy w powietrze. Mężczyzna zrezygnował i poszedł do "kapitana" swojego oddziału, wrócił i powiedział że daje mi 50% szans. Brakowało mi sił, zaczęło robić mi się słabo i z bezsilności moje ciało bezwładnie opadało, usłyszałam jeszcze słowa sapera
-Kryć się, ona traci przytomność
Poczułam że ktoś zdążył mnie chwycić w połowie upadku
-Klara jestem przy tobie, musisz jeszcze trochę wytrzymać- powiedział Andrzej, chwytając mnie w ostatnim momencie
Wybawca? Może tylko dał mi nadzieje na, to że będę żyła?
-Odsuń się od niej, uciekaj ze strefy rażenia
-Nigdzie nie idę- powiedział i znowu ujął moją twarz w swe dłonie
-Idź, proszę idź- mówiłam ze łzami w oczach
Andrzej złożył na moich ustach, delikatny, ale namiętny pocałunek i odszedł
***
Mamy kolejny rozdział. Wyjątkowo szybko. Zdziwieni?
Chciałabym Wam bardzo podziękować, jest już prawie 6500 wyświetleń. Zakładając tego bloga nie spodziewałam się takiego wyniku. W szczególności dziękuję osobą, które komentują i dodają mi kopa :*
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
niedziela, 14 czerwca 2015
Rozdział 13
***nutka***
Anastazja pomogła, a właściwie przygotowała pogrzeb. Trzy dni po tym nieszczęsnym wypadku, odbyło się pożegnanie Leny i Marcina. Oczywiście rodzice chłopaka chcieli, aby był on pochowany w Warszawie, tam gdzie się urodził, lecz byłam uparta i postawiłam sprawę jasno. Marcin ma być pochowany ze swoją największą miłością czyli moją siostrą, argumentem było to, że Mikołaj będzie mógł modlić się w jednym miejscu do swoich rodziców.
Po całej ceremonii pogrzebowej, uczestnicy tego przykrego spotkania zaczęli składać mi i Mikołajowi kondolencje. Anastazja z Karolem stali cierpliwie z boku i czekali aż to wszystko się skończy. Gdy znajomi i rodzina się rozeszli, Mikołaj mocno się do mnie przytulił, przykucnęłam i odwzajemniłam jego gest.
- Ciociu mi też jest bardzo przykro, ale damy sobie radę
-Musimy- szepnęłam mu do ucha
Moja przyjaciółka wraz ze swoim chłopakiem zabrali nas do restauracji, w której miała odbyć się stypa. Po 2 godzinach męczarni wróciliśmy do mojego mieszkania. Skierowaliśmy się do pokoju, w celu zmienienia ciuchów na wygodniejsze.
-Ciociu gdzie ja teraz będę mieszkał
-Tutaj to będzie twój pokój, a ja będę spała w salonie. Pojedziesz ze mną do twojego starego mieszkania, czy wolisz jechać do Arka.
-A nie będę ci przeszkadzał?- powiedział smutnym głosem
-Ty mi nigdy nie przeszkadzasz. A później jak będziesz grzeczny pojedziemy na duże ciacho.
-Super
Przebraliśmy się, zabrałam kluczyki od samochodu Anastazji, wyjęłam klucze od mieszkania mojej siostry. Po 30 minutach drogi, zaparkowałam auto pod mieszkaniem mojej siostry. Zaczęłam żałować swojej decyzji, niepotrzebnie wzięłam małego. Mogłam go nie narażać na przywracającą falę wspomnień, ku mojemu zdziwieniu Mikołaj zniósł to lepiej ode mnie. Spakowaliśmy ubrania chłopca do torby, mały został w swoim pokoju by spakować zabawki, a ja poszłam do salonu. Na środku stołu było zdjęcie uśmiechniętej, szczęśliwej rodziny. Po moim policzku spłynęła łza, jedna druga, kolejna. Poczułam, że Mikołaj usiadł koło mnie, otarł moje łzy i przytulił
-Mama by nie chciała żebyśmy byli smutni i płakali
-Masz racje Lena by tego nie chciała-wstałam i z całkiem innym głosem kontynuowałam- To jak zabawki spakowane, możemy jechać?
-Ale pamiętasz, że jedziemy na duuuże ciastko z kremem
-Jakbym mogła zapomnieć
Wzięłam spakowane przez nas torby i wyszliśmy. Rzeczy położyłam do bagażnika i tak jak obiecałam pojechaliśmy do przytulnej knajpki, niedaleko hali. Zamówiliśmy dużą szarlotkę z lodami i bitą śmietaną, ja do bicia poprosiłam kawę, a mały sok wiśniowy. Po 20 minutach do lokalu wszedł Stephan z Timote i dosiedli się do nas. Złożyli swoje zamówienie, chłopcy poszli do kącika dla dzieci, a my zaczęliśmy rozmawiać
- Bardzo mi przykro z powodu twojej siostry. Co teraz będzie z Mikołajem? - zapytał troskliwie
-Mikołaj zamieszka teraz ze mną
- W sumie cieszę się że cię spotkałem, bo mam do ciebie pewną sprawę
-Słucham
-Jak wiesz jestem trenerem naszej reprezentacji i w związku z tym chcę wprowadzić pewne zmiany. Jedna dotyczy ciebie.
-Mnie?- zapytałam zdziwiona
-Pamiętam twoją współpracę z nami, ze Skrą i bardzo zależy mi na tym, abyś tę samą funkcję pełniła w reprezentacji- słuchałam z dużym zainteresowaniem słów mężczyzny
-Bardzo miło mi to słyszeć, ale moja obecna sytuacja na to nie pozwala
-Wiem że jest ci bardzo ciężko, ale umówmy się, że jeszcze nad tym pomyślisz. Porozmawiam jeszcze dziś z prezesem i powiem mu o twojej sytuacji.
-Zastanowię się i jeszcze porozmawiamy na ten temat
Rozmawialiśmy z Stephanem jeszcze godzinę, na różne tematy. Pożegnaliśmy się i wraz z Mikim udałam się do auta, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Po dotarciu do mieszkania uporządkowałam ubrania małego, a on sam zajął się rozpakowywaniem zabawek.
Mikołaj był bardzo zmęczony dzisiejszym dniem, więc o godzinie 19 był już wykąpany i czekał w łóżku, abym przeczytała mu bajkę. Mały wybierał książkę, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi
-Wybierz szybko bajkę, a ja zobaczy kto przyszedł- wstałam i ruszyłam do drzwi
Okazało się, że przyszła Anastazja z Karolem, powiedziałam im, że mają czekać w salonie, a ja przyjdę do nich jak mały uśnie. Wróciłam do pokoju Mikołaj leżał już z wybraną przez siebie książką, trafiło na Smerfy. Chłopiec po 15 minutach usnął, a ja poszłam do moich przyjaciół
-Siadaj, zrobiłam ci kakao- powiedziała rudowłosa
-Dziękuję, przepraszam was za ten bałagan, ale jeszcze nie zdążyłam posprzątać
-Nic się nie stało, u mnie jest gorzej- powiedział siatkarz, na co się uśmiechnęłam
-Masz zamiar tu spać?- zapytała dziewczyna
-Tak, mały będzie spał u mnie
-A co z mieszkaniem Leny? Chcesz je sprzedać?
-Nie wiem, byłam dziś tam po ubrania małego, nic się tam nie zmieniło
-Ja na razie będę nocowała u Karola, a ty weźmiesz mój pokój, potem pomyślimy co dalej.
-Ana ja nie mogę
-Przestań Klara, mi się tam podoba że Anastazja u mnie zamieszka, będzie miał mi kto posprzątać ten syf- po tych słowach chłopak dostał kuksańca w bok
-Jesteście kochani, myślałam nad tym aby salon przedzielić na dwie części- powiedziałam rozglądając się po pomieszczeniu
-Też nad tym myślałam i rozmawialiśmy już o tym z Karolem, ma on znajomego architekta, który może nam pomóc
-Nie wiem jak wam się odwdzięczę. Spotkałam dziś Stephana
-Ooo i co u niego- zapytał środkowy
-Dobrze, ale trochę się stresuje nową rolą. Zaproponował mi współprace- para nie przerwała mi i kiwnięciem głowy pokazali, że mam kontynuować- Chciał abym została psychologiem reprezentacji
-To super- krzyknął Kłos
-Ciii mały śpi-uciszyła go dziewczyna- i co zrobisz?
-Właśnie nie wiem, przecież mam Mikołaja, Stephan mówił, że porozmawia z prezesem, ale nie chcę wozić małego cały czas
-Ja mogłabym z nim zostawać, jeżeli się zgodzisz
-Kocham Was- przytuliłam Anastazję i Karola
Rozmawialiśmy jeszcze trochę, potem para wróciła do mieszkania chłopaka, a ja wzięłam prysznic i poszłam spać.
"Świat wyciera o ciebie brudne ręce
Czujesz zbliża się najgorsze
Chociaż liczysz na najlepsze"
~Pih
***
Mamy 13. podoba się? Los choć trochę uśmiechnął się do Klary. Ale czy na długo?
Mam pytanie, lubicie rozdziały, które kończą się w nieodpowiednim momencie? Jeżeli tak to na pewno przez najbliższe 2 rozdziały takie będą :)
Niestety nasi chłopcy przegrali :( Nieważne jak upadasz, ważne jak wstajesz!!!
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
Anastazja pomogła, a właściwie przygotowała pogrzeb. Trzy dni po tym nieszczęsnym wypadku, odbyło się pożegnanie Leny i Marcina. Oczywiście rodzice chłopaka chcieli, aby był on pochowany w Warszawie, tam gdzie się urodził, lecz byłam uparta i postawiłam sprawę jasno. Marcin ma być pochowany ze swoją największą miłością czyli moją siostrą, argumentem było to, że Mikołaj będzie mógł modlić się w jednym miejscu do swoich rodziców.
Po całej ceremonii pogrzebowej, uczestnicy tego przykrego spotkania zaczęli składać mi i Mikołajowi kondolencje. Anastazja z Karolem stali cierpliwie z boku i czekali aż to wszystko się skończy. Gdy znajomi i rodzina się rozeszli, Mikołaj mocno się do mnie przytulił, przykucnęłam i odwzajemniłam jego gest.
- Ciociu mi też jest bardzo przykro, ale damy sobie radę
-Musimy- szepnęłam mu do ucha
Moja przyjaciółka wraz ze swoim chłopakiem zabrali nas do restauracji, w której miała odbyć się stypa. Po 2 godzinach męczarni wróciliśmy do mojego mieszkania. Skierowaliśmy się do pokoju, w celu zmienienia ciuchów na wygodniejsze.
-Ciociu gdzie ja teraz będę mieszkał
-Tutaj to będzie twój pokój, a ja będę spała w salonie. Pojedziesz ze mną do twojego starego mieszkania, czy wolisz jechać do Arka.
-A nie będę ci przeszkadzał?- powiedział smutnym głosem
-Ty mi nigdy nie przeszkadzasz. A później jak będziesz grzeczny pojedziemy na duże ciacho.
-Super
Przebraliśmy się, zabrałam kluczyki od samochodu Anastazji, wyjęłam klucze od mieszkania mojej siostry. Po 30 minutach drogi, zaparkowałam auto pod mieszkaniem mojej siostry. Zaczęłam żałować swojej decyzji, niepotrzebnie wzięłam małego. Mogłam go nie narażać na przywracającą falę wspomnień, ku mojemu zdziwieniu Mikołaj zniósł to lepiej ode mnie. Spakowaliśmy ubrania chłopca do torby, mały został w swoim pokoju by spakować zabawki, a ja poszłam do salonu. Na środku stołu było zdjęcie uśmiechniętej, szczęśliwej rodziny. Po moim policzku spłynęła łza, jedna druga, kolejna. Poczułam, że Mikołaj usiadł koło mnie, otarł moje łzy i przytulił
-Mama by nie chciała żebyśmy byli smutni i płakali
-Masz racje Lena by tego nie chciała-wstałam i z całkiem innym głosem kontynuowałam- To jak zabawki spakowane, możemy jechać?
-Ale pamiętasz, że jedziemy na duuuże ciastko z kremem
-Jakbym mogła zapomnieć
Wzięłam spakowane przez nas torby i wyszliśmy. Rzeczy położyłam do bagażnika i tak jak obiecałam pojechaliśmy do przytulnej knajpki, niedaleko hali. Zamówiliśmy dużą szarlotkę z lodami i bitą śmietaną, ja do bicia poprosiłam kawę, a mały sok wiśniowy. Po 20 minutach do lokalu wszedł Stephan z Timote i dosiedli się do nas. Złożyli swoje zamówienie, chłopcy poszli do kącika dla dzieci, a my zaczęliśmy rozmawiać
- Bardzo mi przykro z powodu twojej siostry. Co teraz będzie z Mikołajem? - zapytał troskliwie
-Mikołaj zamieszka teraz ze mną
- W sumie cieszę się że cię spotkałem, bo mam do ciebie pewną sprawę
-Słucham
-Jak wiesz jestem trenerem naszej reprezentacji i w związku z tym chcę wprowadzić pewne zmiany. Jedna dotyczy ciebie.
-Mnie?- zapytałam zdziwiona
-Pamiętam twoją współpracę z nami, ze Skrą i bardzo zależy mi na tym, abyś tę samą funkcję pełniła w reprezentacji- słuchałam z dużym zainteresowaniem słów mężczyzny
-Bardzo miło mi to słyszeć, ale moja obecna sytuacja na to nie pozwala
-Wiem że jest ci bardzo ciężko, ale umówmy się, że jeszcze nad tym pomyślisz. Porozmawiam jeszcze dziś z prezesem i powiem mu o twojej sytuacji.
-Zastanowię się i jeszcze porozmawiamy na ten temat
Rozmawialiśmy z Stephanem jeszcze godzinę, na różne tematy. Pożegnaliśmy się i wraz z Mikim udałam się do auta, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Po dotarciu do mieszkania uporządkowałam ubrania małego, a on sam zajął się rozpakowywaniem zabawek.
Mikołaj był bardzo zmęczony dzisiejszym dniem, więc o godzinie 19 był już wykąpany i czekał w łóżku, abym przeczytała mu bajkę. Mały wybierał książkę, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi
-Wybierz szybko bajkę, a ja zobaczy kto przyszedł- wstałam i ruszyłam do drzwi
Okazało się, że przyszła Anastazja z Karolem, powiedziałam im, że mają czekać w salonie, a ja przyjdę do nich jak mały uśnie. Wróciłam do pokoju Mikołaj leżał już z wybraną przez siebie książką, trafiło na Smerfy. Chłopiec po 15 minutach usnął, a ja poszłam do moich przyjaciół
-Siadaj, zrobiłam ci kakao- powiedziała rudowłosa
-Dziękuję, przepraszam was za ten bałagan, ale jeszcze nie zdążyłam posprzątać
-Nic się nie stało, u mnie jest gorzej- powiedział siatkarz, na co się uśmiechnęłam
-Masz zamiar tu spać?- zapytała dziewczyna
-Tak, mały będzie spał u mnie
-A co z mieszkaniem Leny? Chcesz je sprzedać?
-Nie wiem, byłam dziś tam po ubrania małego, nic się tam nie zmieniło
-Ja na razie będę nocowała u Karola, a ty weźmiesz mój pokój, potem pomyślimy co dalej.
-Ana ja nie mogę
-Przestań Klara, mi się tam podoba że Anastazja u mnie zamieszka, będzie miał mi kto posprzątać ten syf- po tych słowach chłopak dostał kuksańca w bok
-Jesteście kochani, myślałam nad tym aby salon przedzielić na dwie części- powiedziałam rozglądając się po pomieszczeniu
-Też nad tym myślałam i rozmawialiśmy już o tym z Karolem, ma on znajomego architekta, który może nam pomóc
-Nie wiem jak wam się odwdzięczę. Spotkałam dziś Stephana
-Ooo i co u niego- zapytał środkowy
-Dobrze, ale trochę się stresuje nową rolą. Zaproponował mi współprace- para nie przerwała mi i kiwnięciem głowy pokazali, że mam kontynuować- Chciał abym została psychologiem reprezentacji
-To super- krzyknął Kłos
-Ciii mały śpi-uciszyła go dziewczyna- i co zrobisz?
-Właśnie nie wiem, przecież mam Mikołaja, Stephan mówił, że porozmawia z prezesem, ale nie chcę wozić małego cały czas
-Ja mogłabym z nim zostawać, jeżeli się zgodzisz
-Kocham Was- przytuliłam Anastazję i Karola
Rozmawialiśmy jeszcze trochę, potem para wróciła do mieszkania chłopaka, a ja wzięłam prysznic i poszłam spać.
"Świat wyciera o ciebie brudne ręce
Czujesz zbliża się najgorsze
Chociaż liczysz na najlepsze"
~Pih
***
Mamy 13. podoba się? Los choć trochę uśmiechnął się do Klary. Ale czy na długo?
Mam pytanie, lubicie rozdziały, które kończą się w nieodpowiednim momencie? Jeżeli tak to na pewno przez najbliższe 2 rozdziały takie będą :)
Niestety nasi chłopcy przegrali :( Nieważne jak upadasz, ważne jak wstajesz!!!
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
czwartek, 4 czerwca 2015
Rozdział 12
Bez chusteczek nie zaczynajcie!!!!!
***nutka***
Gadałybyśmy dłużej gdyby nie mój telefon, na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojej siostrzyczki. Niczego nie podejrzewając nacisnęłam zieloną słuchawkę
-No hejka kochana,właśnie gadamy w co się ubierzemy na wasz ślub
-Dobry wieczór, czy rozmawiam z siostrą pani Leny Woźniak- zapytała kobieta po drugiej stronie
-Tak dlaczego pani dzwoni z jej telefonu- zapytałam zdziwiona
-Niestety nie mam dla pani dobrych wieści, pani Lena miała wypadek
-Ale jak to wypadek, a co z Marcinem jej narzeczonym,
-Niestety pan Marcin Kamiński zginął w drodze do szpitala. Bardzo mi przykro
-To niemożliwe, pani robi sobie ze mnie jakieś żart
-Bardzo mi przykro, pani siostra jest na bloku operacyjnym
-W którym szpitalu?- zapytałam ze łzami w oczach
-W wojewódzkim- po tych słowach się rozłączyłam
Oczywiście Anastazja przysłuchiwała się całej tej rozmowie i wiedziała że dzieje się coś niedobrego. Powiedziałam jej szybko o całym wydarzeniu, dziewczyna została z Mikołajem, a ja wzięłam kluczyki i szybko ruszyłam do szpitala. Droga nie miała końca, prowadziłam ze łzami w oczach, łamiąc wszystkie przepisy drogowe. Po 15 minutach dotarłam do szpitala, udałam się do recepcji, gdzie powiedziano mi, że Marcin nie żyje i wskazano mi drogę na blok operacyjny. Z prędkością światła pobiegłam tam, gdy dotarłam usiadłam na krześle i zaczęłam płakać jak małe dziecko. To były najgorsze chwile w moim życiu, nie życzę tego największemu wrogowi. Nie wiem dokładnie, ale chyba po 45 minutach w szpitalu pojawiła się Ana z Karolem i Wroną.
-I co z Leną- zapytała mnie przyjaciółka
-Jeszcze ją operują- odpowiedziałam cicho- gdzie Mikołaj
-Spokojnie Paulina przyjechała i obiecała że zostanie z nim na noc
Ana wraz z Karolem usiedli na krzesłach po przeciwnej stronie, a Wrona usiadł 2 miejsca dalej ode mnie. Po 2 godzinach para poszła do barku po jakieś ciepłe napoje. W międzyczasie przyszła pielęgniarka, szybko do niej podeszłam, bo myślałam że wie co się dzieję teraz z moją siostrą, lecz ta przyniosła rzeczy należące do zmarłego narzeczonego Lenki, wzięłam je i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Andrzej nic nie mówiąc przytulił mnie, nie miałam siły się kłócić ani nic takiego, po prostu wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, bo potrzebowałam wsparcia. Zakochani wrócili i przynieśli nam ciepłą herbatę. Kilka godzin później, dla mnie to była cała wieczność, dokładnie o 3.27 z sali operacyjnej wyszedł lekarz, cała nasza czwórka od razu do niego podeszła
-Co z Leną?- zapytałam bezsilnie
-Jest pani kimś z rodziny?- zapytał zmęczony lekarz
-Jestem jej siostrą
-Przykro mi, robiliśmy co w naszej mocy, ale było zbyt dużo obrażeń, serce pani siostry nie wytrzymało.- powiedział lekarz i odszedł, a ja zamarłam
Usiadłam pod ścianą i znów zaczęłam płakać jak małe dziecko, Nastka bez słowa podeszła do mnie i mnie przytuliła, a ja płakałam jej w rękaw. Trwało to około 20 minut, potem poszłam do lekarza, który w ten nieszczęsny wieczór miał dyżur. Musiałam coś podpisać, z tych nerwów nawet nie pamiętam co, odebrałam rzeczy mojej kochanej siostrzyczki i wyszłam z jego gabinetu. Jak się okazało Karol wziął Anastazję już do domu, bo ta ledwo trzymała się na nogach, a przed gabinetem czekał Andrzej. Wychodząc ze szpitala, poprosiła mnie recepcjonistka na chwilę
-To są rodzice pana Marcina Kamińskiego- nie wiem co się ze mną stało, ale gdy ich ujrzałam aż się we mnie zagotowało
-Gówno mnie to interesuje kim oni są, przez nich Lena i Marcin nie żyją
-Młoda damo, proszę o spokój, nam też jest przykro, że nasz syn nie żyje - powiedział ojciec zmarłego mężczyzny i dodał po cichu- i ta pożal się Boże Lena
-Jak pan w ogóle śmie tak mówić, gdyby choć trochę zależało wam na Marcinie to nic takiego nie miało by miejsca, ale dla was najważniejsza jest kasa i w dupie macie uczucia innych, jesteście zimnymi, bezdusznymi egoistami. Mojej siostrze bardzo zależało, żebyście ją zaakceptowali, wczoraj przyjechali wam powiedzieć o ślubie, po waszej wizycie rozmawiałam z nią i była bardzo roztrzęsiona, bo jej przyszli teściowie wyzwali ją od najgorszych
-Chyba się pani zagalopowała- powiedziała kobieta stojąca obok- gdzie jest nasz wnuczek
-Wnuczek?! On was nawet nie zna i raczej już nie pozna, bo nie pozwolę, aby Mikołaj znał osoby, które przyczyniły się do śmierci jego rodziców- po tym zdaniu dostałam spoliczkowana
-Nigdy tak nie mów, a Mikołaj będzie z nami
-Po moim trupie- gdyby Andrzej mnie nie odciągnął nie wiem co by się stało
O ostatnich siłach wyszłam ze szpitala i skierowałam się do samochodu. Wrona usiadł za kierownice i odjechał z tego przeklętego miejsca. Nie byliśmy nawet 5 minut w samochodzie, a ja ze zmęczenia usnęłam. Siatkarz obudził mnie gdy byliśmy już przed blokiem, wyszłam z samochodu, a chłopak go zamknął i oddał mi kluczyki
-Powiedz, że to nieprawda, że to był tylko zły sen- powiedziałam cicho, a chłopak mnie tylko przytulił, co oznaczało, że to przykra rzeczywistość- jak ja o tym powiem Mikiemu
-Pamiętaj, że nie jesteś sama i możesz liczyć na pomoc innych
-Z tym muszę sobie poradzić sama
Pożegnałam się z środkowym i poszłam na górę. Paulina spała w salonie, a ja poszłam do swojego pokoju gdzie spał niczego niespodziewający się chłopczyk. Położyłam się koło niego i cały czas powtarzałam mu "Nie martw się kochanie, ciocia się tobą zaopiekuje. Pamiętaj, że tatuś i mamusia będą nas cały czas pilnować nas z nieba."
Ranek był straszny, powiedziałam Paulinie o tym, że na tym świecie nie ma już rodziców Mikołaja i podziękowałam jej za opiekę nad malcem. Najgorsze było jednak jeszcze przede mną, jak przekazać tę wiadomość siostrzeńcowi. Wróciłam do pokoju i czekałam aż Mikołaj wstanie, nie musiałam długo czekać
-Cześć ciociu, co dziś robimy- zapytał przecierając oczy
-Cześć szkrabie, muszę ci coś powiedzieć- wskazałam na swoje kolana, a chłopiec szybko przybiegł i posadziłam go na nich
-Ciociu co się stało, dlaczego się nie uśmiechasz?- zadał kolejne pytanie, kładąc mój kosmyk włosów za ucho
-Wiesz, że mama i tata zawsze będą cię kochać z całej siły- chłopiec przytaknął, a ja kontynuowałam- Wczoraj mieli wypadek. Lekarze robili co w ich mocy, lecz nie dali rady uratować mamusi ani tatusia. Pan Jezus bardzo ich potrzebował w niebie i musieli do niego pójść
-Ale wrócą- zapytał smutny
-Niestety nie, ale nie martw się oni będą na nas cały czas patrzeć
-A zobaczę ich- po moim policzku poleciała łza, którą tak bardzo próbowałam powstrzymać
-Nie oni są jak takie ciche anioły, my ich nigdy nie zobaczymy, ale oni cały czas są przy nas.
-A co teraz będzie ze mną? Mateusz mój kolega z przedszkola nie ma mamusi ani tatusia i mieszka w takim jednym domu gdzie są wszystkie dzieci bez rodziców
-To jest dom dziecka, ale nie bój się, ty tam nie trafisz, bo masz mnie
Chłopiec się rozpłakał i mocno się do mnie przytulił
***
Niestety Klara miała bardzo ciężką noc i bardzo ciężki poranek. Na razie nie widzi światełka w tunelu i wątpi w to, że kiedykolwiek jeszcze je zobaczy.
Życie plata nam różne figle, nie planujmy niczego i żyjmy tym co jest teraz :)
Już jutro mecz :D
Całuski :*
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
***nutka***
Gadałybyśmy dłużej gdyby nie mój telefon, na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie mojej siostrzyczki. Niczego nie podejrzewając nacisnęłam zieloną słuchawkę
-No hejka kochana,właśnie gadamy w co się ubierzemy na wasz ślub
-Dobry wieczór, czy rozmawiam z siostrą pani Leny Woźniak- zapytała kobieta po drugiej stronie
-Tak dlaczego pani dzwoni z jej telefonu- zapytałam zdziwiona
-Niestety nie mam dla pani dobrych wieści, pani Lena miała wypadek
-Ale jak to wypadek, a co z Marcinem jej narzeczonym,
-Niestety pan Marcin Kamiński zginął w drodze do szpitala. Bardzo mi przykro
-To niemożliwe, pani robi sobie ze mnie jakieś żart
-Bardzo mi przykro, pani siostra jest na bloku operacyjnym
-W którym szpitalu?- zapytałam ze łzami w oczach
-W wojewódzkim- po tych słowach się rozłączyłam
Oczywiście Anastazja przysłuchiwała się całej tej rozmowie i wiedziała że dzieje się coś niedobrego. Powiedziałam jej szybko o całym wydarzeniu, dziewczyna została z Mikołajem, a ja wzięłam kluczyki i szybko ruszyłam do szpitala. Droga nie miała końca, prowadziłam ze łzami w oczach, łamiąc wszystkie przepisy drogowe. Po 15 minutach dotarłam do szpitala, udałam się do recepcji, gdzie powiedziano mi, że Marcin nie żyje i wskazano mi drogę na blok operacyjny. Z prędkością światła pobiegłam tam, gdy dotarłam usiadłam na krześle i zaczęłam płakać jak małe dziecko. To były najgorsze chwile w moim życiu, nie życzę tego największemu wrogowi. Nie wiem dokładnie, ale chyba po 45 minutach w szpitalu pojawiła się Ana z Karolem i Wroną.
-I co z Leną- zapytała mnie przyjaciółka
-Jeszcze ją operują- odpowiedziałam cicho- gdzie Mikołaj
-Spokojnie Paulina przyjechała i obiecała że zostanie z nim na noc
Ana wraz z Karolem usiedli na krzesłach po przeciwnej stronie, a Wrona usiadł 2 miejsca dalej ode mnie. Po 2 godzinach para poszła do barku po jakieś ciepłe napoje. W międzyczasie przyszła pielęgniarka, szybko do niej podeszłam, bo myślałam że wie co się dzieję teraz z moją siostrą, lecz ta przyniosła rzeczy należące do zmarłego narzeczonego Lenki, wzięłam je i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Andrzej nic nie mówiąc przytulił mnie, nie miałam siły się kłócić ani nic takiego, po prostu wtuliłam się w niego jeszcze bardziej, bo potrzebowałam wsparcia. Zakochani wrócili i przynieśli nam ciepłą herbatę. Kilka godzin później, dla mnie to była cała wieczność, dokładnie o 3.27 z sali operacyjnej wyszedł lekarz, cała nasza czwórka od razu do niego podeszła
-Co z Leną?- zapytałam bezsilnie
-Jest pani kimś z rodziny?- zapytał zmęczony lekarz
-Jestem jej siostrą
-Przykro mi, robiliśmy co w naszej mocy, ale było zbyt dużo obrażeń, serce pani siostry nie wytrzymało.- powiedział lekarz i odszedł, a ja zamarłam
Usiadłam pod ścianą i znów zaczęłam płakać jak małe dziecko, Nastka bez słowa podeszła do mnie i mnie przytuliła, a ja płakałam jej w rękaw. Trwało to około 20 minut, potem poszłam do lekarza, który w ten nieszczęsny wieczór miał dyżur. Musiałam coś podpisać, z tych nerwów nawet nie pamiętam co, odebrałam rzeczy mojej kochanej siostrzyczki i wyszłam z jego gabinetu. Jak się okazało Karol wziął Anastazję już do domu, bo ta ledwo trzymała się na nogach, a przed gabinetem czekał Andrzej. Wychodząc ze szpitala, poprosiła mnie recepcjonistka na chwilę
-To są rodzice pana Marcina Kamińskiego- nie wiem co się ze mną stało, ale gdy ich ujrzałam aż się we mnie zagotowało
-Gówno mnie to interesuje kim oni są, przez nich Lena i Marcin nie żyją
-Młoda damo, proszę o spokój, nam też jest przykro, że nasz syn nie żyje - powiedział ojciec zmarłego mężczyzny i dodał po cichu- i ta pożal się Boże Lena
-Jak pan w ogóle śmie tak mówić, gdyby choć trochę zależało wam na Marcinie to nic takiego nie miało by miejsca, ale dla was najważniejsza jest kasa i w dupie macie uczucia innych, jesteście zimnymi, bezdusznymi egoistami. Mojej siostrze bardzo zależało, żebyście ją zaakceptowali, wczoraj przyjechali wam powiedzieć o ślubie, po waszej wizycie rozmawiałam z nią i była bardzo roztrzęsiona, bo jej przyszli teściowie wyzwali ją od najgorszych
-Chyba się pani zagalopowała- powiedziała kobieta stojąca obok- gdzie jest nasz wnuczek
-Wnuczek?! On was nawet nie zna i raczej już nie pozna, bo nie pozwolę, aby Mikołaj znał osoby, które przyczyniły się do śmierci jego rodziców- po tym zdaniu dostałam spoliczkowana
-Nigdy tak nie mów, a Mikołaj będzie z nami
-Po moim trupie- gdyby Andrzej mnie nie odciągnął nie wiem co by się stało
O ostatnich siłach wyszłam ze szpitala i skierowałam się do samochodu. Wrona usiadł za kierownice i odjechał z tego przeklętego miejsca. Nie byliśmy nawet 5 minut w samochodzie, a ja ze zmęczenia usnęłam. Siatkarz obudził mnie gdy byliśmy już przed blokiem, wyszłam z samochodu, a chłopak go zamknął i oddał mi kluczyki
-Powiedz, że to nieprawda, że to był tylko zły sen- powiedziałam cicho, a chłopak mnie tylko przytulił, co oznaczało, że to przykra rzeczywistość- jak ja o tym powiem Mikiemu
-Pamiętaj, że nie jesteś sama i możesz liczyć na pomoc innych
-Z tym muszę sobie poradzić sama
Pożegnałam się z środkowym i poszłam na górę. Paulina spała w salonie, a ja poszłam do swojego pokoju gdzie spał niczego niespodziewający się chłopczyk. Położyłam się koło niego i cały czas powtarzałam mu "Nie martw się kochanie, ciocia się tobą zaopiekuje. Pamiętaj, że tatuś i mamusia będą nas cały czas pilnować nas z nieba."
Ranek był straszny, powiedziałam Paulinie o tym, że na tym świecie nie ma już rodziców Mikołaja i podziękowałam jej za opiekę nad malcem. Najgorsze było jednak jeszcze przede mną, jak przekazać tę wiadomość siostrzeńcowi. Wróciłam do pokoju i czekałam aż Mikołaj wstanie, nie musiałam długo czekać
-Cześć ciociu, co dziś robimy- zapytał przecierając oczy
-Cześć szkrabie, muszę ci coś powiedzieć- wskazałam na swoje kolana, a chłopiec szybko przybiegł i posadziłam go na nich
-Ciociu co się stało, dlaczego się nie uśmiechasz?- zadał kolejne pytanie, kładąc mój kosmyk włosów za ucho
-Wiesz, że mama i tata zawsze będą cię kochać z całej siły- chłopiec przytaknął, a ja kontynuowałam- Wczoraj mieli wypadek. Lekarze robili co w ich mocy, lecz nie dali rady uratować mamusi ani tatusia. Pan Jezus bardzo ich potrzebował w niebie i musieli do niego pójść
-Ale wrócą- zapytał smutny
-Niestety nie, ale nie martw się oni będą na nas cały czas patrzeć
-A zobaczę ich- po moim policzku poleciała łza, którą tak bardzo próbowałam powstrzymać
-Nie oni są jak takie ciche anioły, my ich nigdy nie zobaczymy, ale oni cały czas są przy nas.
-A co teraz będzie ze mną? Mateusz mój kolega z przedszkola nie ma mamusi ani tatusia i mieszka w takim jednym domu gdzie są wszystkie dzieci bez rodziców
-To jest dom dziecka, ale nie bój się, ty tam nie trafisz, bo masz mnie
Chłopiec się rozpłakał i mocno się do mnie przytulił
***
Niestety Klara miała bardzo ciężką noc i bardzo ciężki poranek. Na razie nie widzi światełka w tunelu i wątpi w to, że kiedykolwiek jeszcze je zobaczy.
Życie plata nam różne figle, nie planujmy niczego i żyjmy tym co jest teraz :)
Już jutro mecz :D
Całuski :*
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
Subskrybuj:
Posty (Atom)